wtorek, 30 września 2014

Moje kosmetyczne skarby cz.6 - błyszczyki

Nie ukrywam, że mazidła do ust to moja największa słabość. Niestety nie potrafię powiedzieć nie, nowym sztukom. Błyszczyków nie lubię, ale jak zobaczycie niżej nie ograniczam się w nowych sztukach, ale cóż kobieta dziwnym stworzeniem jest i nikt jej nie zrozumie. W dodatku nie lubię kolorów nude na ustach... Ale mam ich najwięcej. Dobra to kto ciekawy co jest w moich zbiorach?

Tinty to te produkty, które kocham najbardziej. Tutaj jeszcze brakuje jednego z Maybelline, ale niestety nie wiem gdzie go zapodziałam. Jak widzicie uwielbiam serię super stay 10h. To najlepsze mazidła na świecie! Manhattan to odpowiednik Rimmel, a tint Tony Molly już się wykańcza : c

Tutaj tinty/ błyszczyki w formie sztyftu. Tylko ten z Essence lubię. Reszta wyląduje w koszu...

Moje ukochane kolory błyszczyków to fiolety i intensywne fuksje. Jak pytacie się co za wspaniałą szminkę mam to jest to ten błyszczyk z Revlona. Nawet nie potrafię wyrazić słowami swojego uwielbienia. Błyszczyk z P2 to moja nowość i czas wypróbować : ) Koło Revlona jest NYX, którego lubię nakładać gdy mam mocny makijaż, bo daje delikatny efekt. Loreal to "matowy błyszczyk", który potrzebuje konturówki, ale ma idealny kolor arbuza! Colour Alike to moje ulubione błyszczyki.

Przejdźmy to kolejnych ulubionych kolorów - czerwienie + jedna zabłąkana fuksja. Cóż mam powiedzieć? Kocham czerwienie! Pierwsza czerwień (intensywna, ale pomidorowa, czego nie widać na zdjęciu to Lovely, a obok matowy Essence. Czerwony błyszczyk z Golden Rose to moje małe odkrycie. A Fuksjowy płaski błyszczyk od Golden Rose to coś cudnego, świetny błyszczyk, który na prawdę długo się trzyma.

A teraz nudziaki, no cóż poradzić uwielbiam kupować nowe sztuki, bo są ładne i czasem potrzebne. I rozumiem, że nie zużyję ich wszystkich nigdy w życiu... Ale co poradzić? Błyszczyki essence i te matowe i te normalne uwielbiam! i błyszczyk taxi to mój ukochany, bo ma lampkę i lusterko!

Kolejne sztuki, no i co dalej powiedzieć?

Tutaj są delikatnie intensywne kolory, które dają delikatne krycie..

A tutaj zagubieni w akcji. Ten z Bath and Body Works jeszcze nie otwarty : )

No cóż pragnę powiedzieć, że wszystkie sztuki otworzyłam nie wcześniej niż w zeszłym roku.  Wszystkie są przydatne i nic się z nimi nie dzieję. Wiem, że jest ich sporo, ale na bieżąco je sprawdzam. No dobra to teraz jak się usprawiedliwiłam, przynajmniej próbowałam to możecie mówić, że mam coś nie tak z głową! : )

poniedziałek, 29 września 2014

Bania Agafii, Specjalny balsam- aktywator wzrostu włosów

Miała być dzisiaj kolejna kolekcja kosmetyków, ale wiecie jak to czasem jest: ) Dzisiaj wam napiszę o pewnym produkcie, który na prawdę zadziwił mnie. Ciekawe dzięki czemu kucyk aktualnie to moja zmora? Zapraszam!
 Opakowanie
To mała saszetka, która wewnątrz siebie ma 100 ml. Idealna opcja na wyjazdy, ponieważ jest zakręcana, dzięki czemu wielorazowa. Na opakowaniu znajdziemy naklejkę z opisem producenta, jak i INCI napisane normalnym alfabetem, a nie cyrylicą. Wygodnie dozuje się produkt dzięki otwarciu i nie ma problemów z wydostaniem nawet gdy już go mało zostało.

Od producenta

Skład
Jak widać skład zły nie jest. Nie ma tu silikonów, a ekstrakty są dość wysoko. Zawiera ekstrakty między innymi z igieł syberyjskiej sosny, jak i łopianu, dziurawca.

Zapach
Jest przyjemny, lekko ziołowy. Na pewno nie drażni nosa, a w dodatku nie utrzymuje się na włosach po umyciu.
 Konsystencja, wydajność
Balsam ten ma konsystencję dość lejącą, jak taka rzadka odżywka i potrafi przelać się przez palce. Myślałam, że starczy mi na niewiele czasu. Jednak użyłam ją dzisiaj 12 raz, a zostało mi jej na ok 2 razy jeszcze! Więc myślę, że jak na tą pojemność i cenę nie jest to duży wydatek.
 Dostępność, cena
Produkt ten znajdziemy w prawie każdym sklepie internetowym, jednak ja swój egzemplarz kupiłam w Zielonej Mydlarni w Katowicach. Kosztowała mnie chyba niecałe 6 złotych? Na pewno nie więcej!
 Działanie, opinia
Wiecie, że zależy mi na tym by włosy rosły szybciej prawda? Ale też ważne jest dla mnie, by włosy, które mi wypadły zostały zastąpione przez nowe. Sięgam po różne specyfiki, które działają mniej lub bardziej. Jednak po ponad miesiącu stosowania tego balsamu wiem, że trzeba wierzyć w takie produkty. Balsam wcierany po myciu włosów spowodował, że wokół mojej całej głowy dziwnym trafem zaczęły pojawiać się włosy, które nie chcą mnie słuchać. No cóż tak to już jest z baby hair. W dodatku te włosy, które odrastają mi po wypadku zaczęły jeszcze bardziej mi odstawać niż wcześniej, przez co wyglądam tragicznie, ale wiem że to efekt przejściowy i dzięki takim wspomagaczom nie będę długo się z tym męczyła. Nie stosowałam tego balsamu na całą długość, więc wam nie powiem jak się sprawdza, ale na pewno nie powoduje przyspieszenia przetłuszczania włosów. Nie podrażnił mnie, ani nie wywołał łupieżu. Po nałożeniu pierwszy raz i wmasowaniu czułam lekkie mrowienie, jednak to był pierwszy i ostatni raz. Jednak nie odbiło się to na braku działania. Czy polecam? Jak najbardziej! Bo ja efekt zadowalający mnie osiągnęłam. Na pewno po wykończeniu zapasów wrócę do niego! Pragnę też podkreślić, że nie wpłynął na zmniejszenie wypadania włosów, a podczas używania nie stosowałam żadnego innego produktu, który wpływa na wzrost włosa.
 A wy miałyście styczność z tym balsamo-aktywatorem? A może u was inaczej zadziałał? Dajcie znać koniecznie!

sobota, 27 września 2014

White Flowers, Sól do kąpieli z Morza Martwego

Dzisiaj dość późno, ale musicie wybaczyć. Normalnie nie piszę o płynach do kąpieli, czy też o solach. Jednak w moje ręce wpadła sól do kąpieli z morza martwego. Ciekawe czemu ona jest taka wyjątkowa? To zapraszam!
 Opakowanie
Sól zamknięta jest w plastikowym woreczku, który jest wielokrotnego otwarcia. Dzięki czemu ani się nie rozsypie przy przechowywaniu, ani nie zwilgotnieje. Opakowanie zajmuje mało miejsca i jest dość ekonomiczne, bo po zużyciu po prostu zgniatamy i gotowe!

Od producenta


Skład
100% Soli z Morza Martwego
 Zapach
Mam błoto przywiezione przez mojego taty prosto z Morza Martwego i muszę wam powiedzieć, że ta sól oprócz tego, że pachnie słono, ma coś w sobie z zapachu tego błota. Jednak zapach jest wyczuwalny tylko przy wąchaniu czystej soli. W wannie staje się bezwonna

Konsystencja, wydajność
U mnie żadna sól nie będzie wydajna, bo kocham dorzucać sobie jej dużo do swoich kąpieli. Sól szybko rozpuszcza się w wodzie nie pozostawiając po sobie żadnego koloru, ani zapachu, ani nie zmienia konsystencji wody. Sól ta ma różnej grubości drobinki i dopiero teraz żałuję, że nie wykorzystałam jej do peelingu, bo by cudownie masowała ciało!

Dostępność, cena
Produkty White Flowers kupimy w Rossmanie, a ta sól kosztuje ok. 13 złotych za pół kilograma, co według mnie nie jest wysoką kwotą, jeśli poznamy jej plusy!
 Działanie, opinia
Ta recenzja mogłaby się skończyć na tym, że sól to fajny dodatek do kąpieli i zmiękcza wodę. Oczywiście robi to. Jednak jaki byłby sens o tym pisać? Sól zaczęłam używać mniej więcej w tym samym czasie, gdy jeden z olejków do masażu zaczął powodować wysyp wyprysków na moich udach i pośladkach. Niestety jak wiecie raczej jest to niesympatyczne. Jednak coś mi kazało użyć tej soli do kąpieli i wiecie co? Po 4 dniach i 4 długich kąpielach w wannie z dodatkiem tej soli, wypryski zaczęły łagodzić się i niknąć. Dzięki czemu po 6 dniach mogłam na powrót cieszyć się czystą skórą. Uznałam, że skoro nawet producent poleca sól z Morza Martwego do leczenia trądziku to spróbuję z niej zrobić dodatek do toniku, którym przecierałam wypryski. I naprawdę mogę wam powiedzieć, że to działa! Co prawda szczypie okropnie, ale warto! Myślę, że bez problemu można włączyć tą sól do zdrowotnych kąpieli, gdy mamy problem z trądzikiem na plecach, ramionach. Ale warto też dorzucić ją do hydrolatu, którym przemywamy twarz na noc. Czy polecam? Tak, chyba że nie ufacie swoim miksturom i boicie się, że wasz eksperyment zakończy się niepowodzeniem. Jednak jeśli macie wypryski na twarzy, proponuję co dwa dni przemywać je zwykłym tonikiem z dodatkiem odrobiny tej soli. Myślę, że będziecie zadowoleni!
A co wy myślicie o takich produktach? Lubicie eksperymentować, czy raczej wolicie gotowe kosmetyki? Powiem wam, że kolejne opakowanie, które kupię wykorzystam również do peelingu ciała i dam wam znać!

piątek, 26 września 2014

Organiczne, nierafinowane masło Shea z Ghany

 Dzisiaj wstałam wyjątkowo wcześnie! Budzik mnie budził tylko 3 godziny! Więc już mamy sukces! W dodatku pochwalę się wam, że zostałam Stałą Ambasadorką Full-Mellow ! Więc moje kuszenie będzie jeszcze częstsze niż było dotychczas, bo z zamawiania nie zrezygnuję <3 No ale okej! Przejdźmy do dzisiejszej notki!
Pamiętacie ostatnich ulubieńców? Wtedy wam pisałam, że pokochałam dwa naturalne kosmetyki no i dziś o jednym z nich - masło Shea. Znacie? Lubicie?

Opakowanie
Moje masło ukryte jest w plastikowym kubeczku z wieczkiem, które się nakłada i wciska (mam nadzieję, że wiecie o co chodzi : ). Na opakowaniu jest naklejka, ale niestety ona szybko się wyciera i już nie zobaczymy co na niej jest napisane : c

Od producenta

Skład
100% nierafinowane masło shea

Zapach
To naturalny kosmetyk, dlatego nie ma sztucznych zapachów. Zapewne większość z was wie jak pachnie masło Shea. To delikatny zapach masła, ale przełamany pewną słodkością, a zarazem czymś ostrzejszym. Nie jest on intensywny i przynajmniej mi nie przeszkadza.

Konsystencja, wydajność
Masło Shea jest gęste, zbite i dopiero pod wpływem ciepła się rozpuszcza. Nie trzeba go wiele, bo tak naprawdę wystarczy nabrać odrobinę by posmarować naprawdę duże powierzchnie. Moje masło ma termin do grudnia 2015 i mam nadzieję, że do tego momentu zdążę je zużyć, bo jest bardzo wydajne! Zresztą na zdjęciach na niebieskim tle widać zużycie po dwóch miesiącach, używania masła na włosy, ciało, stopy, dłonie, twarz i pod oczy!
 Dostępność, cena
Masło Shea dostaniecie w wielu miejscach, jednak moje pochodzi ze strony gaj-oliwny. Tutaj 200g masła Shea kosztuje teraz w promocji 28,99. Co myślę, że nie jest dużym wydatkiem, jeśli przełożymy to na wydajność.
Działanie, opinia
Jeśli miałabym wybrać tylko jeden kosmetyk, który zostanie ze mną do końca moich dni to bez wątpienia bym wybrała masło Shea. Nie znam drugiego, tak wielofunkcyjnego produktu! Najbardziej zadowolona jestem z jego działania pod oczy i na stopy. Jest to kosmetyk w 100% naturalny, dzięki czemu nie podrażnia moich oczu, a w dodatku daje mu najlepsze nawilżenie jakie można zapragnąć. Skóra pod oczami staje się jędrniejsza, a w dodatku mam wrażenie że niweluje cienie i worki pod oczami, bo są co raz mniejsze! Teraz nie potrzebuję już dwóch kremów pod oczy na raz, po prostu na dzienny krem nakładam masło shea. Drugi plus zauważyłam całkiem niedawno. Niestety odkryłam swoją alergię na kwas mlekowy. Gdy zrobiłam sobie tonik i przemywałam nim twarz, miałam wrażenie że pali mi ją. No cóż okazało się też, czemu krem z BANDI mnie popalił. Moja twarz dlatego w ciągu ostatnich dni cierpi nawet, gdy dotknę ja wodą.. A o kremach to nie ma mowy.. W tym czasie oprócz maseczki z Natura Syberici z pomocą przychodzi masło Shea, które jest na mojej twarzy przez cały czas jak jestem w domu. Dzięki niemu moja twarz się regeneruje. Z dnia na dzień mniej skóra mi linieje (jestem wężem!!!), a kremy na noc odeszły w odstawkę. Moje stopy łatwo ze mną też nie mają (na prawdę ciężkie życie mają). Jestem jedną z tych co uważa, że im wyższe buty tym ładniejsze, a jak już chodzę na płaskim, to w buciorach w których chodzę dość szybko i dużo. Dlatego potrzebują silnej regeneracji, którą jak na razie tylko jeden krem im zapewnił. Jednak, gdy się skończył trzeba było też wypróbować o to masło Shea - efekty? Zregenerowane stopki! Na prawdę polecam! Jeśli mnie znacie to też wiecie, że najchętniej wszystko bym na włosy nałożyła. No cóż, nie było inaczej w tym wypadku! Rozpuściłam odrobinę i nałożyłam. Efekt? Miękkie, błyszczące włosy! A na ciele to już chyba nie muszę nikomu mówić jak się spisuje, prawda?

Jak widzicie to mój mały skarb, z którym już chyba nigdy się nie rozstanę! I obowiązkowa pozycja w mojej łazience. A wy polubiłyście masło Shea? Czy jeszcze jakimś cudem nie miałyście z nim kontaktu?

czwartek, 25 września 2014

OPI, Malaga Wine

Jesień, co jak co ale lubię kolory na jesień - są takie bardzo moje! Bordo, wino, burgund i fiolety na pazurach i na ustach <3  Dzisiaj wam pokażę mój ukochany lakier jaki mam w swojej kolekcji i powiem wam, że mając jakieś 300 lakierów - posiadam ulubiony kolor! Niestety kończy się, dlatego na targach będę musiała kupić dużą buteleczkę.  Ciekawe jak wygląda moje winko na paznokciach?
 Wszyscy się śmieją jak to mówię, ale dla mnie to kolor krwi tętniczej i takie kolory lubię chyba najbardziej (co zobaczycie w moich lakierowych zbiorach, jak je kiedyś pokażę )
 Lakier ten jest kremowy, w dodatku pięknie błyszczy. Niestety mój egzemplarz już glucieje i musiałam nałożyć top coat, który zbąbelkował, ale lakier sam w sobie nie bąbelkuje, ani nie smuży.
 Na pewno ucieszycie się, że nie barwi paznokci i spokojnie u mnie trzyma się 4 dni, a nawet czasem 5.
 Cena może boleć, bo lakiery OPI do najtańszych nie należą. Jednak na targach ten kolor spokojnie znajdziecie za 30 złotych, jeśli nie mniej. Ja swoje maleństwo kupiłam za 5 złotych!
 Pełnowymiarowe butelki OPI mają genialne pędzelki i nie gęstnieją szybko. Niestety miniaturki mają beznadziejne pędzelki, którymi dość trudno pomalować paznokcie, a szkoda : c
 A czy uważam, że lakiery OPI są lepsze od innych? Nie. Ale mają kolory niepowtarzalne, dlatego lubię od nich kupować. Wbrew pozorom nie ma koloru identycznego do tego (a wiem co mówię, bo kupuję podobne kolory w nadziei, że są identyczne.
 A jak wam się podoba kolor? Wpada w wasze gusta? Czy wolicie inne? A jaki jest wasz ulubiony kolor? Dajcie koniecznie znać!

środa, 24 września 2014

Tak mi pachnie! cz. 4 - Yankee Candle

Bardzo się cieszę, że cykl zapachowy wam się podoba, bo ostatnio zapachy to moja największa frajda! Nawet nie wiecie jak lubię moje pachnące paczki <3 Co prawda w zakupach września zobaczycie rozmiar mojej nowej manii, ale spokojnie to wszystko po to by uczyć się opisywać zapachy : ) Dzisiejsze zapachy jakie wam pokażę to taki misz masz, po prostu ostatnio miałam na takie ochotę. Mamy jeden cudowny zapach, jednego średniaczka i małego koszmarka. Ciekawe? To zacznijmy od najgorszego zapachu!

Waikiki Melon
Kocham owocowe zapachy, naprawdę kocham! Dlatego wiedziałam, że muszę mieć zapach melona, który wszyscy chwalą. Bo przecież jak zapach melona i pomarańczy może mi się nie spodobać? (mam obsesję na punkcie zapachów arbuzowych i melonowych). Gdy co miesiąc jest promocja "zapach miesiąca" biegłam do sklepu zapach domu na Miodowej, by kupić dwa zapachy. Tak było z waikiki melon. Już chciałam świecę kupować, ale uznałam, że poczekam. I wiecie co? Dziękuje swojej przezorności! Toż to mały koszmarek jest! Kojarzycie chemiczne zapachy melona w kosmetykach? To właśnie identyczny zapach...W pokoju po zapaleniu w kominku unosi się zapach takiego sztucznego melona. To zapach przesłodki i przynajmniej ja nie czuję w nim pomarańczy. A szkoda, bo może zapach pomarańczy by uratował to chemiczne paskudztwo.. Oczywiście na sucho mi się bardzo podobał, jednak magia zgasła i czas go odstawić.

Chocolate Truffle
To zapach niedostępny w Polsce, oczywiście nie ma takiego zapachu, którego zdobyć nie można ^^ A przedstawię wam na prawdę wiele takich zapachów : ) Gdy zamawiałam ten zapach miałam na prawdę nadzieję, że to będzie zapach czekolady, niektórzy nawet mówią, że to zapach gorzkiej czekolady. No cóż.. Dla mnie to zapach bombonierki. Zapach odzwierciedla czekoladki z masy czekoladopodobnej i trochę plastiku. Tak można by to opisać. Więc na pewno rozumiecie, że zapach mnie nie powalił... Zapach też jest dla wszystkich intensywny, jednak dla mnie uznałabym średnio intensywny i nie sprawdził się w moim teście intensywności. Nie jest zły, ale mnie nie urzekł...

Summer Scoop
 Spodziewałam się całkowicie innego zapachu, bo przecież lody truskawkowe pachną obłędnie. I wiecie co? Może lodami nie pachnie, ale za to pachnie cukierkami Alpenliebe.  Kojarzycie? To te cukierki o smaku truskawkowo-śmietankowym! I dokładnie tak pachnie ten wosk! Jest na tyle intensywny, że gdziekolwiek nie usiadłam tam miałam ogromną ochotę na te cukierki, których ostatnimi czasy nie widzę, a obowiązkowo raz w miesiącu musiałam je zjeść. Dla mnie to zapach truskawek, śmietankowego zapachu spożywczego i dużo cukru! Czasem tak dobrze sobie przypomnieć czasy, kiedy mieszkało się w domu i było się małym i nie miało problemów, prawda? To dla mnie jak najbardziej zapach dzieciństwa! Chociaż wiem, że nie wszystkim podpasuje, bo to raczej taki słodki ulepek : )

Ja swoje woski kupiłam w zapachdomu w Krakowie(pierwszy i ostatni) z tego co pamiętam. Ale jeśli mieszkacie w okolicach Katowic to w Zielonej Mydlarni są dostępne - jak jadę do domu to je kupuję właśnie tam : )

A Wy miałyście jakiś z tych zapachów? A może macie inne zdanie na ich temat?  Jeśli tak to dajcie znać. I może jakieś życzenia jaki zapach, jaki typ zapachów ma się pojawić w przyszłym tygodniu?

wtorek, 23 września 2014

Golden Rose, Matte Satin Nude 04

Czasem jest tak, że w ciągu jednego momentu życie się wali  i zmienia o 360 stopni. No cóż właśnie u mnie wczorajszy dzień taki był, ale się pozbierałam i czas wrócić do życia. No i nie mogę was tak zaniedbywać!

Dzisiejszy lakier zachwycił mnie kolorem, bo to trochę mocniej różowy lakier niż Fiji + inne wykończenie.
Z lakierami Golden Rose łączy nas bardzo przyjazna więź. Lubię każdy ich lakier jaki posiadam, a czy polubiłam tego gagatka?
 Buteleczka bardzo mi się podoba, bo wygląda elegancko, a w dodatku buteleczka odzwierciedla wykończenie lakieru. Pędzelek jest długi, ale średniej grubości i całkiem przynajmniej się nim maluje.
 Kolor to taki rozbielony róż, ma w sobie drobinki, których nie widać na paznokciach, ale dają taki świeższy wygląd paznokcia.
 Lakier miał mieć wykończenie matowo-satynowe, ale czy takie jest? To lakier dość matowy, a wykończenie satynowe według mnie miały dać drobinki, o których wcześniej wspomniałam.
 Na paznokciach mam 3 warstwy lakieru, bo dopiero po tylu warstwach, nie było widać smug.
 Ma bardzo płynną konsystencję, przez co utrudnione jest malowanie, bo rozlewa się na około.  I bez bazy pod spodem może podkreślać nierówności płytki.
 Jednak mimo wszystko, za ten kolor i lekki mat polubiłam go i tak naprawdę mam ochotę przygarnąć inne takie jasne kolory, bo myślę że te jasne w tym wykończeniu bardziej pasują niż ciemne, ale mogę się mylić - dlatego nie mówię, że ciemnego borda nie kupię : p
 Lakiery są dostępne na wyspach i sklepach Golden Rose za 7,90. I myślę, że dla samego poznania takeigo wykończenia warto. A dla mnie to będzie idealny przerywnik od Fiji : )
 A trwałość to u mnie 3 dni, jednak pamiętajcie, że u mnie mało co utrzymuje się dłużej : )

A wy miałyście ten lakier? Albo inny z tej serii? Jeśli tak to dajcie znać, a jeśli o nim pisałyście to pokażcie : )

niedziela, 21 września 2014

Organique, Anti-Age Maska do Włosów

Dzisiejszy bohater pojawił się już na blogu w ulubieńcach sierpnia, dlatego niech was nie zdziwi fakt, że dzisiejsza notka będzie pochwalną pieśnią. No cóż tak bywa :) Kupiłam ją bo uznałam, że promocja w jakiej się znajdowała jest najlepszą jaka mi się trafi, a dość mam tylko wzdychania do niej. No i był to strzał w 10. Ciekawi co ta magiczna maska robi? To zapraszam!
 Opakowanie
To malusieńki słoiczek. Na prawdę mały! W pierwszej chwili myślałam, że wystarczy mi na maksimum 3 razy i to jeszcze jak będę oszczędzała. Słoiczek w jakim jest maska, wykonany jest z ciemnego plastiku, a metalowo-plastikowa zakrętka jest dopełnieniem idealnego look'u. Trzeba przyznać, że organique te opakowania ma genialne i przywodzą na myśl nam bardzo naturalne produkty : ) Maski w słoikach to według mniej najlepsze rozwiązanie, bo bez problemu możemy wykorzystać produkt do końca.

 Od producenta

Skład
Gliceryna, hydrolizowany jedwab, olej arganowy (który w tej masce mi nie przeszkadza! O DZIWO!), olej winogronowy (który moje włosy kochają), puder z pereł, sól morska. Nie znajdziemy to parabenów, PEG'ów czy innych świnstewek. Na próżno szukać też silikonów

Zapach
Ogromnym plusem maski jest zapach! Pachnie wspaniale! Jak cała linia zapachowa "grecka". To zapach winogron, takich bardzo słodkich. Zapach orzeźwiający, ale za razem uspakajający. Na prawdę lubię ją wąchać! Zapach spokojnie się utrzyma na włosach, jeśli dajecie maskę na już umyte włosy : )
 Konsystencja, wydajność
Maska ta nie jest gęsta, ale też nie rzadka. Ma taką idealną konsystencję, która nie spływa z dłoni, a zarazem nie ma problemu by ją rozsmarować na włosach. Dzięki czemu, ten miniaturowy słoiczek  wystarczy spokojnie na jakieś 20 użyć. Wierzcie mi, że dla mnie to sukces, bo ja maski sobie nie oszczędzam nigdy i schodzą u mnie jak woda!
 Cena, dostępność
Maska ta dostępna jest w punktach Organique, a ja swoją kupiłam w Katowicach w Zielonej Mydlarni, jak była najlepsza promocja na świecie u nich -40% !! Cena tej maski to 39 złotych. Czy to dużo? Według mnie dużo, ale jak sobie policzę, że niektóre maski mam na 5 razy, a płacę za nie 15 złotych, to tu nie wychodzi tak źle, a działanie rekompensuje wszystko!

Działanie, opinia
Ja jestem wybredna co do masek do włosów, ponieważ używam ich naprawdę sporo i doskonale wiem, czego oczekuję od tego typu produktu. Swój pierwszy raz maska miała u mnie w domu rodzinnym, gdzie nie olejuje włosów i używam mocnych szamponów. I wtedy pierwszy efekt wooow! Włosy były dobrze nawilżone, dociążone, miękkie i za razem puszyste (nie mylić z puchatymi). Efekt ten jest widoczny po każdym zastosowaniu, a włosy świetnie się układają. Muszę przyznać, że nawet podkreśla skręt włosów. Dzięki tej masce nie muszę się obawiać, że włosy będą przyklapnięte po kilku godzinach, czy też będą matowe. Z racji, że się kończy to zaczęłam jej oszczędzać i będą ją stosowała tylko przed wyjściami, bo to taka maska pewniak. Po skończonym opakowaniu na pewno kupię kolejne!

Maskę wcześniej kupiła sobie moja koleżanka, która ma włosy farbowane na jasny blond i była nią zachwycona. Stwierdziła, że jej włosy są takie milusie po niej, że gdyby była w większym opakowaniu to by kupowała cały czas : )

A wy miałyście tą maskę? Jak się u was sprawdziła? A może macie jakieś inne pewniaki, które muszę sprawdzić? Dajcie znać, a ja wracam do nauki :) Jutro trzymajcie kciuki!