wtorek, 28 maja 2013

Akcja Maliny: Kolorowe lato na paznokciach - wibo gel like roziskrzone niebo


Tak jak wczoraj pisałam dołączyłam do akcji Maliny.
Dzisiaj chciałabym wam pokazać pierwszy kolor, który pokochałam w buteleczce, a na paznokciach...

Zaczynajmy!
Dzisiaj wam pokażę, jeden z największych lakierowych niewypałów w mojej kolekcji
Wibo Gel Like - roziskrzone niebo.
W buteleczce prezentuje się tak:

Naprawdę zakochałam się w tym kolorze, niestety na paznokciach to już całkowicie inna sprawa.

Jakkolwiek bym się starała to kolor nie wychodzi tak obrzydliwy jak powinien. Naprawdę kojarzy mi się z lakierem dla babć. 
No ale kolor to rzecz gustu. Przejdźmy do aplikacji i właściwości lakieru
Ja naprawdę nie wymagam, aby lakiery wytrzymywały na paznokciach miesiąc. Ale jeden dzień to naprawdę przesada, mimo że używam utwardzacza lakier ODCHODZI PŁATAMI.
Druga sprawa - lakier nie chce wyschnąć, naprawdę żeby nic mu nie zaszkodziło trzeba by nic nie robić przez 3/4 godziny, wtedy w miarę jest twardy.
Aplikacja jest wygodna, pędzelek naprawdę łatwy w obsłudze, nawet dla takiego laika jak ja.
Po 3 warstwach jest naprawdę dobre krycie, co niestety jest za dużo, bo sam etap malowania trwa ok. godziny, a gdzie jeszcze to długie suszenie..

Czy kupię ten lakier jeszcze? NIE NIE NIE. I na pewno nie będzie to mój lakier lata.

Rossman -40% kupiłam i ja!

                                      
Oczywiście i ja załapałam się na rossmanową promocję i trochę kupiłam. Do mojego koszyczka trafiło:
- Szampon babydream - zobaczymy jak spisze się u mnie
- krem na dzień Alterra z aloesem - skończył mi się krem, to wzięłam na spróbowanie
- toniki z ziaji - kiedyś używałam namiętnie, zobaczymy czy teraz też się pokochamy
- płyn micelarny bourjois - większość z was poleca, to też musiałam zakupić
- eyeliner wibo - słyszałam dużo dobrego na jego temat, a że mój zaginął to wzięłam
- lakier do paznokci miss sporty french manicure - urzekł mnie jego kolor
- husteczki facelle - najlepsze!
- maski do twarzy z ziaji - też je chwalicie, to trzeba wypróbować
- maseczka siarkowa moc - na moją problematyczną cerę
- maseczka efektima oczyszczająca - dzisiaj u kogoś przeczytałam, że jest objawieniem, to czemu nie wypróbować.
- maseczka peel-off rival de loop - mam już chyba wszystkie tej marki, prócz właśnie tej
- perfecta hydrożelowe płatki pod oczy - dzisiaj zobaczyłam swoje zmarszczki i się przeraziłam, może pomogą?

Myślałam, że się na nic nie skuszę, a jednak przekonałam się. : )

poniedziałek, 27 maja 2013

Akcja Maliny - Kolorowe Lato na paznokciach

Jak widać z boku dołączyłam do Malinowego klubu. Biorę udział w aktualnej akcji, czyli Kolorowe Lato na paznokciach. Więc przez następny miesiąc zobaczycie testy moich lakierów, które już wybrałam :  )



Czas trwania: od 23.maja do 22. czerwca br., czyli do pierwszego dnia lata! 

Celem akcji jest:
- zabawa kolorami,

- uśmiech każdego dnia, bo kolorowy świat cieszy!
- potwierdzenie hasła "kobieta zmienną jest",
- wybór Twojego letniego hitu. 

Zasady akcji:
1. Umieścić zasady akcji w poście na swoim blogu.
2. Zaproś do akcji co najmniej 5 osób
.
3. Umieść powyższy baner w bocznym pasku z linkiem do inicjatorki akcji MALINY i dopisz się do listy obserwatorów jej bloga.
4. W czasie trwania akcji co najmniej w każdy WTOREK i PIĄTEK opublikuj post z wybranym przez Ciebie lakierem do paznokci prezentując go KONIECZNIE na własnych paznokciach. Jeden kolor na jeden post! Łącznie każda z nas opublikuje co najmniej 8 postów z 8 kolorami lakierów do paznokci. 
Pierwszy KOLOROWY post umieszczamy we wtorek 28. maja, a ostatni w piątek 21. czerwca. 
5. W pierwszy dzień lata, czyli dokładnie 22 czerwca wszyscy zamieścimy post podsumowujący akcję dokonując wyboru koloru lakieru, który tego lata będzie królował na naszych paznokciach.

A do zabawy zapraszam (jedne z moich ulubionych bloggerek : ) )
http://camille-beauty.blogspot.com/
http://natalena-style.blogspot.com/
http://joannapanna.blogspot.com/
http://mallene.blogspot.com/
http://glamourka89.blogspot.com/

To do jutra !

piątek, 24 maja 2013

#6 Moja pielęgnacja włosów.

Zacznę posta od pochwalenia się, że mój artykuł ukazał się na female.pl KLIK
I mam nadzieję, że to nie ostatni !
Dzisiaj mając więcej czasu podczas tej okropnej pogody (Kraków od 3 dni opętały chmury i deszcz) postanowiłam napisać na temat mojej aktualnej pielęgnacji włosów.
Mogłabym uznać, ze jest idealna, bo moje włosy są piękne jak nigdy, ale wiem, że są na etapie "cokolwiek mi dasz jest to nowość, że o nas wogóle dbasz.
Po skończonej masce Kallosa Carota w końcu mogę delektować się pięknymi zapachami kosmetyków.

Moje włosy jak już pisałam są mieszano porowate (przynajmniej na razie tak uważam) i średnio przetłuszczające się (myję co 2/3 dni)
Zaczynajmy

Na początek oleje, olejuje włosy przed każdym myciem na minimum 5 godzin:

Dabur Vatika - włosy po nim są takie mięciutkie, na początku zapach nie był przyjemny, ale po czasie przyzwyczaiłam się.
Stosuję go na długość włosów (bardzo krótką długość : c)

Olejek Sesa - on wybitnie ładnie nie pachnie, stosuję go na skalp, dzięki niemu wydaje mi się, że szybciej rosną i są mocniejsze.
Dove, serum na noc Intensywna odbudowa - nakładam ją wraz z vatiką od paru dni, uznałam, że muszę jakoś zużyć. Aktualne działanie zerowe, albo po prostu niezauważalne


Następnie nakładam maskę na ok pół godziny, jak na razie stosuję dwie na przemian
Drożdżowa maska receptury babci Agafii - mój pierwszy rosyjski kosmetyk, pierwszy i na pewno nie ostatni, pachnie ciasteczkami zbożowymi, włosy po niej są tak miękkie, ze nie mogę przestać ich dotykać. A na dodatek stacjonarnie ją w Krakowie kupiłam. 
Kallos Crema al Latte - pierwsza maska na którą się zdecydowałam, gdy zaczęłam świadomą pielęgnacje włosów. Za ok 15 złotych mam litr maski, o najcudowniejszym zapachu jaki jest możliwy. Świetna sama, jak i jako baza pod robione maski. 


Następnie myję włosy i tutaj na razie też na zmianę dwoma myjadłami:
Timotei z różą jerychońską z dodatkiem oleju z avocado - stosuję go jako szampon z SLS, kiedyś go muszę skończyć. Na początku lubiłam jego zapach, teraz mnie drażni, taki mdły. Ale nie robi nic złego z moimi włosami i zapewne kupiłabym go jeszcze za jakiś czas, gdyby nie fakt, że chcę zrezygnować z takich szamponów w mojej pielęgnacji.
Wszystkim znana, w większości lubiana Facelle - moje włosy bardzo lubią ten płyn, świeżo pachnie, domywa oleje, czego chcieć więcej?

A po myciu czas na odżywkę i tutaj absolutnie mój hit życia:
Isana niebieska - pachnie świeżym praniem, szkoda tylko, że zapach się zmywa.. Moje włosy ją wielbią, są delikatne i przestają się buntować, a baby hair nie sterczą jak opętane. Włosy po niej błyszczą, rozczesują się bez problemu. Po prostu ideał. Czytając wasze blogi dochodzę do wniosku, że Rossman bardzo lubi wycofywać dobre kosmetyki, więc muszę chyba zrobić jej zapas.

Kiedy włosy już umyte czas na płukankę
Isana woda brzozowa - jak widać kończy mi się. Oprócz pięknego zapachu w butelce to jedyne co robi to może lekko nabłyszcza włosy, ale naprawdę malusieńko. Nie kupię jej już. Chociaż jej piękny zapach pokusi mnie kiedyś do zakupu.

Kiedy włosy wyschną czas na codzienne zabezpieczanie końcówek:
Joanna Argan Oil, serum do końcówek - ładnie pachnie, szybko się wchłania, ale czy zabezpiecza? Muszę mieć nadzieję, że tak

Biosilk, odżywka do spłukiwania - tutaj ona też leci do końcówek, ale nakładam ją wraz z Isaną, kolejny kosmetyk ze złych czasów braku pielęgnacji włosów, który chcę skończyć. Ale kiedyś nakładałam ją na suche włosy i pomagała mi, gdy moje sianko się puszyło.

Jeszcze codzienna wcierka:
Joanna kuracja wzmacniająca Rzepa - przez ostatnie 3 tygodnie sumiennie ją wcierałam. Oprócz pięknego zapachu, który całe szczęście się utrzymywał długo, żadnego działania nie zauważyłam niestety. Dobrze, że się skończyła, aktualnie w środku Jantar, który po tygodniu spowodował, że na głowie pojawił mi się jeżyk z baby hair.

Tak o to pokazałam swoją aktualną pielęgnację włosów. A wy używałyście kiedyś, któregoś z tych kosmetyków? Jak na was działały?















środa, 15 maja 2013

#5 Recenzja: Kallos Carota

Kiedy wpadłam w szał włosomaniactwa musiałam kupić jakąś maskę na włosy padło na Kallos Latte.
Zakochana w działaniu i zapachu (uwielbiam słodkie deserowe zapachy) postanowiłam szybko dokupić inną maskę tejże firmy.
Pomyślałam sobie MARCHEWKOWA będzie dla mnie.
Niestety okazało się, że chcę ją jak najszybciej skończyć i zapomnieć o tym kosmetyku.

Opis producenta:
Carota - krem pielęgnacyjny do włosów z wyciągiem z siemienia lnianego i z marchwi. Krem pielęgnacyjny do włosów z wyciągiem z marchwii, wzbogacony wyciągiem z siemienia lnianego jest środkiem do pielęgnacji włosów, bogatym w witaminy, proteiny, kwasy organiczne i sole mineralne. Dzięki nim włosy stają się lśniące i łatwe w pielęgnacji. Polecany do włosów przetłuszczających się i często mytych.

Działanie:
No cóż... Włosy faktycznie są ujarzmione, ale to zapewne zasługa silikonów. Łatwiej się rozczesują. I to chyba na tyle jej działania. Nakładałam ją i przed i po myciu i za każdym razem ma identyczne działanie. Nie przedłużyła mi świeżości włosów. Niestety dobroczynny wpływ marchwi na który liczyłam, okazał się niemożliwy z powodu tego, że ekstrakt ten znajduje się daleko, daleko przy końcu skład i ma raczej funkcję ozdobną. Nie obciąża włosów (mało co powoduje obciążenie ich)

Opakowanie:
Poręczny słoiczek, nawet końcówkę maski łatwo wydostać. Całe szczęście, że zakupiłam tylko słoiczek z 275 ml. Są dostępne też większe opakowania, identyczne jak reszta kallosowych masek. Etykietka jest na swoim miejscu aż do końca mimo wielu kąpieli wodnych



Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol,  Cetrimonium Chloride, Dipalmytoythyl Hydroxyethylmonium Methulfate, Cyclomethicone, Linum Usitatissimum, Zea Mays, Dimethiconol, Parfum, Benzyl  Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Isopropyl Mirystate, Daucus Carota, Citric Acid, Cl12085, Cl11680, Hexyl Cinnamal.

Cetearyl Alcohol - emolient, zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody.
Cetrimonium Chloride - zapobiega elektryzowaniu się włosów, ułatwia rozczesywanie
Cyclomethicone - emolient, zmiękcza i wygładza włosy
Linum Usitatissimum - olej z lnu zwyczajnego
Zea Mays - olej z kukurydzy
Dimethiconol - emolient, zmiękcza, renatłuszcza, nadaje połysk
Daucus Carota - ekstrakt z marchwi, W KOŃCU!

Maska naszpikowana emolientami, dzięki czemu włosy wyglądają na wygładzone i odżywione. Mimo wszystko dosyć wysoko olej z lnu, który w jakiś sposób też wpływa na to, że nasze włosy są w lepszej kondyncji. Niestety jest alkohol benzylowy. Zapewne dodany by nadawał zapach, ale CAŁKOWICIE NIEUDANE POŁĄCZENIE. Skład poprostu przeciętny

Aplikacja i wydajność:
Nakładałam ją do każdego mycia co 2 dni. Starczyła niestety na prawie miesiąc. Gdyby nie fakt, że postanowiłam ją zużyć i zapomnieć leżałaby u mnie w łazience latami. Maska ma konsystencję bardzo średnio gęstą, dzięki czemu nie spływa i nie jest trudno ją rozprowadzić. Dodatkowo maska nie sprawiała żadnej radości nakładania z powodu OBRZYDLIWIE CHEMICZNEGO ZAPACHU. Przypomina on zapach odświeżaczy powietrza w publicznych łazienkach.  Pechowo zapach utrzymuje się do następnego mycia, nawet przebija się przez wszystkie inne kosmetyki.

Cena:
5-8 PLN, ja swoją kupiłam w sklepie stacjonarnym przy Starowiślnej w Krakowie za ok 6 złotych za 275 ml. Litrowa kosztuje tam ok 15 PLN.

Wnioski:
Na pewno już jej nie kupię z powodu zapachu oraz bardzo skromnego działania. O wiele bardziej podpasowała mi jej mleczna siostra. Naprawdę się cieszę że już się kończy. Nie polecam osobom z wrażliwym nosem i tym, którzy oczekują od masek czegoś więcej niż tylko powierzchownego nawilżenia. Dla mnie to najzwyklejszy, okropnie śmierdzący bubel.
Ocena: 0,5/5 - za dobre opakowanie i chwilowe ujarzmienie włosów.

A wy próbowałyście jej? Jak się u was spisała?

piątek, 10 maja 2013

#4 Biochemio daj się polubić: Beta-Karoten? NIE DZIĘKUJE!

Jak w pierwszym poście napisałam studiuję biochemię.
I wiele rzeczy dowiaduję się na zajęciach, które były dla mnie szokiem,
a jednak są prawdą. Postanowiłam się więc z takimi nowinkami podzielić.

Idzie lato, zapewne część z was unika opalania, ale np pije codziennie sok z marchewki,
czy też zażywa tabletki z beta karotenem.
Ale czy wiecie co to może spowodować?
W naszych czasach zwiększa się liczba zachorowań na bielactwo nabyte.
Nieprzyjemna choroba, na odmianę bielactwa, tylko że wrodzonego cierpiał np. Michael Jackson.
Ale czym jest spowodowany ten wzrost zachorowań?
Już przechodzę do problemu.

Lubimy jeść wszystko co ładnie wygląda.
Zwracamy uwagę na to, by wszystko było naturalne
takim sposobem producenci żywności musieli znaleźć sposób na piękne pomarańczowe rzeczy
takim sposobem zaczęli farbować naturalnym beta karotenem między innymi: jajka, słodycze, ciastka, napoje
Dlatego teraz spożywamy O WIELE ZA DUŻO beta karotenu niż kiedyś.
Kolor naszej skórze nadaje melanina, produkowana przez komórki nazywane melanocytami.
Gdy w naszym organizmie jest za dużo beta karotenu melanocyty zaczynają "leniuchować" i się chowają.
To powoduje wystąpienie u człowieka białych plam - czyli bielactwo.

W ten sposób musicie się zastanowić i przeliczyć ile tak naprawdę spożywacie tego beta karotenu na codzień.
Ja odkąd o tym wiem zabroniłam siostrom jeść dodatkowych tabletek z beta karotenem, żeby mi nie załapały takich plam:


Szokujące?


#3 mała dostawa

Wczoraj odebrałam moje dwie małe paczuszki.
Chyba wszystkie włosomaniaczki używały olejku SESA i Vatika.
Więc czas  i na mnie.
A w gratisie był jeszcze płyn do mycia twarzy, z cytryną i neem.
Przyznaję, że zapach jak na razie mnie nie zachwycił, ale o nim później : )

Dodatkowo olej z avocado w pojemności 100ml z BingoSpa

poniedziałek, 6 maja 2013

#2 Włosy: Czyli mój mały arsenał do pielęgnacji

Skoro, głównie założyłam tego bloga, by się motywować do pracy nad włosami to czas na post o nich.
Na pierwszy rzut idzie moja mała kolekcja kosmetyków do włosów. Część kosmetyków mam jeszcze z dawien dawna z czasów, gdy odżywkę nakładałam raz na miesiąc, a szampon był mi obojętny, byle miał napisane "Regeneracja" lub "ujarzmienie loków" lub "dla włosów przetłuszczających się".
I naprawdę z perspektywy czasu dziękuje fryzjerowi, który zadecydował za mnie o ścięciu moich długich włosów.
Moim włosom trudno określić porowatość. Celuje w średnio porowate. Puszą się jak jest wilgoć, muszę je myć co dwa dni, długo się nie suszą, na końcach matowe (chociaż już nie zawsze), a u góry błyszczące. Test na porowatość wychodzi, że są porowate.

Rozpocznę od przedstawienia swoich  olejów. Gdy przeczytałam na blogu anwen o olejowaniu włosów, pomyślałam sobie NIEMOŻLIWE, jednak w końcu kupiłam swój pierwszy olej makadamia, a za nim kolejne, kolejne... No i się zaczęła olejomania : )
(musicie wybaczyć jakość zdjęć, ale próbowałam na wszelkie sposoby zrobić swoim tabletem lepsze, ale się nie dało..)

zaczynając od lewej:
1. olej rycynowy - każdy o nim słyszał, każdy go kocha, kocham i ja. Stosuję na skalp, rzęsy, paznokcie i do ocm. Nie może mi go nigdy już zabraknąć
2. oliwka babydream - włosy po niej mięciutkie, sypiące, błyszczące. Też się nie rozstaniemy.
3. olej sezamowy (obok babydream) - dopiero co kupiłam, ale już zapach mówi, że będzie dobrze. Do włosów i do ocm
4. olej rafinowany z orzecha włoskiego (zsk) - jeszcze się nie poznaliśmy
5. olej z pestek śliwek (zsk) - świetny na końcówki i ten zapach marcepanu, ubóstwiam!
6. olej avocado (zsk) - też się nie poznaliśmy, ale będę go stosować i do twarzy i do włosów. Myślę, że się polubimy OBY.
7. olejek łopianowy ze skrzypem polnym, przeciw wypadaniu włosów (green pharmacy) - musiałam kupić, bo nie chcę żeby mi ich zabrakło. Zacznę używać w przyszłym tygodniu
8. olejek łopianowy z ekstraktem z czerwonej papryki - pierwszy olej, który kładłam na skalp, teraz go mieszam z olejkiem rycynowym. Dzięki tej mieszance włosy są gęstsze. 
9. olej makadamia (BingoSpa) - pierwszy olej na moich włosach, pierwsze wow po olejowaniu. Dobrze, że mam go tak dużo. Włosy są cudowne po nim, odżywione, mięsiste. Zacznę go stosować też do twarzy na noc, zobaczymy czy mnie zapcha czy też nie
10. Olej Amla (ktc) - przechodziłam w galerii koło kuchni światła, weszłam zobaczyłam i pomyślałam a wezmę. Niestety okazało się, że na pierwszym miejscu jest parafina, a reszta to zapach i barwnik. Dodatkowo śmierdzi grobowcem i niestety zapach utrzymuje się aż do następnego mycia. Zawiodłam się..
11. olej z pestek arbuza (zsk) - na razie stosuję go tylko do twarzy i już wiem, że w tej roli sprawdza się genialnie (przepis na proste serum już wkrótce). Do włosów jeszcze nie próbowałam, ale jest w planach.
12. olej palmowy - pachnie jak moje ulubione orzeszki nik nak. Włosy są po nim miękkie, błyszczące. Ale niestety przyspiesza u mnie przetłuszczanie włosów. I o nim już wkrótce.


1. olej z pestek winogron - robiąc porządki w szafce kuchennej znalazłam go, był zaraz za oliwą z oliwek. Będzie leciał wszędzie gdzie się da, twarz, włosy, ciało
2. olej rzepakowy wraz z olejem z siemienia lnianego i kiełków pszenicy - nie próbowałam jeszcze, ale jeśli będzie na mnie działał tak dobrze jak smakuje to będziemy współpracować i w łazience.
3. oliwa z oliwek - musi być w kuchni, spróbujemy też na włosy


To teraz czas na maski, które nakładam na naolejowane włosy ok 40 minut przed ich umyciem oraz odżywki do spłukiwania jak i bez spłukiwania.

1. Odżywka d/s granat z aloesem, alterra - zapach obłędny, włosy śliskie w dotyku co rzadko się u mnie zdarza.
2. odżywka d/s masło kakaowe, ziaja - wygładza, pięknie pachnie i narazie tylko tyle o niej mogę powiedzieć.
3. serum na końcówki z olejkiem arganowym, joanna - niestety nic specjalnego, nie kupię więcej.
4. maska carotta, kallos - pierwsze co muszę o niej powiedzieć to ZAPACH, okropny skreśla maskę na zawsze, więcej już za niedługo
5. lotion prostujący, shwarzkopf - nie prostuje, leciutko ujarzmia moje włosy, gdy przez przypadek zdarzy mi się zasnąć w mokrych, pięknie pachnie i ma filtr uv.
6. odżywka z jedwabiem, biosilk - to pozostałość, po moich byłych zwyczajach, teraz stosuję wyłącznie do końcówek. Ładnie pachnie, końcówki przestają być niesforne.
7. maska crema al latte, kallos - znana wszystkim, lubiana, przeze mnie kochana. Pachnie obłędnie, działa cudownie na moje włosy. Moje pierwsze ale na pewno nie ostatnie opakowanie. Zapach zostaje do kolejnego mycia
8. maska do włosów ciemnych, biovax - z racji, że jestem posiadaczką ciemnych włosów, liczę że wydobędzie głębie mojego koloru. Jeszcze nie używałam.
9.odżywka d/s intensywna odbudowa z różą Jerychońską, Timotei - trzeba skończyć, za lekka jak dla mnie, ale bardzo ładnie pachnie i włosy lepiej się rozczesują
10. balsam z pokrzywą zwyczajną dla włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych, green pharmacy - piękny zapach, który zostaje na włosach. Włosy miękkie, błyszczące.
11. serum na noc,intensywna odbudowa, dove - nie pamiętam jak działa, czas ją wykończyć i określić zdanie o niej.
12. Odżywka d/s drożdże piwne i granat, garnier - nowa, jeszcze nie próbowałam


Kolejny element to szampony i niestety mama mi zrobiła duże zapasy na nie i muszę je zużyć.

1. płyn do higieny intymnej - uwielbiam, myję nim najczęściej swoje włosy.
2. szampon z żeń szeniem, włosy suche na końcach, przetłuszczające się u nasady, Green Pharmacy - cudownie pachnie, cudowny myjak raz na tydzień, nie plącze włosów, dobrze domywa włosy
3.  Z różą jerychońską intensywna odbudowa , Timotei- raz w tygodniu używam, przed szamponem z GP, byle skończyć
4. Nutritive Therapy z olejkiem arganowym, Dove - czeka w kolejce.
5. Perfekcyjne Loki, Timotei - jak miałam długie włosy to rzeczywiście podkreślał skręt.
6. włosy suche i zniszczone, syoss - kolejny w kolejce

Na sam koniec wcierki, zioła i płukanki

1. Woda brzozowa, Isana - pięknie pachnie, ale nie zauważyłam żadnego działania
2. Lawenda - zbierana w ogródku, służy do płukanek z cytryną, by ograniczyć przetłuszczanie
3. Wcierka z kuracji z rzepą, Joanna - może jestem inna, ale uwielbiam ten zapach, niestety nie widzę działania jak narazie
4. Wcierka Jantar - gdy stosowałam miałam wysyp małych baby hair, jak tylko skończę rzepę to wracam do niej i robię zapas na gorsze czasy


od góry:
1. rozmaryn - jeden z elementów płukanki przyciemniającej
2. kozieradka - na wzmocnienie włosów i szybszy porost, kiedyś czytałam, że powoduje powiększenie piersi  : )
3. Liść podbiału - płukanka, ograniczenie przetłuszczania
4. kora cynamonu - płukanka, dodaje ciepła moim włosom, piękny zapach 
5. kora dębu - drugi element płukanki przyciemniającej

Niestety na zdjęciach nie pojawiła się pokrzywa, rumianek i szałwia (trzeci składnik przyciemniającej płukanki)


Z takim arsenałem rozpoczynam swoją walkę o długie i piękne włosy. Mam nadzieję, że urosną one szybko, ale przede wszystkim, że będą piękne i zdrowe.
Moją kolekcję za niedługo, gdy dojdą zasilą dwa olejki: sesa i vatika. Zobaczymy czy nam się współpraca dobrze ułoży.

Do zobaczenia, wszelkie słowa krytyki będą mile widziane (a bardziej pochwały : ) )

P.S.
biorę udział w konkursie na Moja Włosowa Obsesja. A może mi się uda :  )

sobota, 4 maja 2013

#1 Recenzja: Soraya, Summer Slim, Balsam do ciała ujędrniający z białą herbatą i kofeiną

Moja pierwsza recenzja, będzie recenzją balsamu.
Niestety nie polubiliśmy się tak do końca, ale trzeba było wykończyć.

Zaczynając:

Działanie:
Co obiecuje producent:
Jest to niezwykle skuteczny preparat o podwójnym działaniu. Jego formuła zawiera składniki, które zapewniają intensywne ujędrnienie oraz wpływają na zredukowanie tkanki tłuszczowej. Ekstrakt z białej herbaty głęboko nawilża, nadaje jedwabistą gładkość, odświeża i relaksuje, intensywnie ujędrnia, wygładza. Kofeina wysmukla sylwetkę, redukuje zaokrąglenia, zmniejsza cellulit, poprawia jędrność, stymuluje przemianę materii i spalanie tłuszczu, detoksykuje

Jak jest naprawdę?
Nawilżał tylko trochę, długotrwałego nawilżenia nie zaobserwowałam.
Ujędrnił, ale nie tak jak sobie tego życzyłam, są balsamy które lepiej sobie z tym radzą.
Zmniejszenia cellulitu nie zauważyłam. No i nie wierzę, że balsam może stymulować przemianę materii i detoksykację.

Opakowanie 
Opakowanie poręczne, twarda butelka ze świetną pompką, która się nie zacina.
Trzeba patrzeć pod światło ile go zostało, ale przynajmniej widać.
Niestety dużo kosmetyku zostaje na dnie i nie da się go wypompować, dlatego też musiałam jakoś sama dać radę.

Skład

aqua, paraffinum liquidum, ethylhexyl stearate, propylene glycol, ceteareth-1,2, glyceryl stearate, cetearyl alcohol, shea butter, ceteareth-20, camellia sinensis leaf extract, caffeine, tocopherol, tetrahydroxypropyl ethylenediamine, carbomer, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Propylparaben, Parfum, Citral, Benzyl Salicylate, Coumarin, Geraniol, Hydroxyisoheksyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, linalool, Citrnellal, Hexyl Cinnamic Aldehyde, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone

Jak widać głównym składnikiem jest olej parafinowy, który podejrzewam za to nawilżenie chwilowe.
Plus za masło shea, które jest dosyć wysoko w składzie tak jak kofeina i ekstrakt z herbaty. Jednak nie są one na tyle wysoko, by mogły zdziałać cuda. Jest też Tocopherol, który jest antyoksydantem, więc również plus za to.
Niestety wysoko jest ceteareth, którego nie należy stosować przy uszkodzonej skórze.
Zamiast konserwantu DMDM mogli użyć czegoś mniej szkodliwego.
No i jest dość duża zawartość parabenów czego bardzo nie lubię w kosmetykach i unikam.

Aplikacja i wydajność
Potrzeba ok 10 naciśnięć na pompkę, by nasmarować całe moje ciało (a nie jest tego ciała tak dużo jednak : ) Balsam ładnie się rozprowadza. Szybko się wchłania, pozostawiając po sobie okropnie lepki i tłusty film na skórze (AH TA PARAFINA). Zapach mnie nie drażnił, ale jednak też nie skradł mojego serca, a jednak lubię ładnie pachnięć po samym balsamie. W miarę wydajny wystarczył na ok 4 tygodnie stosowania

Cena
Ja swój dostałam od mamy, ale w sklepach jest po ok 14 złotych za 400 ml

Wnioski:
Ja już na pewno go nie kupię, ponieważ znam o wiele lepsze balsamy ujędrniające w podobnej cenie. Dodatkowo nie wytrzymuje uczucia bycia ciągle tłustej i lepkiej cały dzień. Od balsamów też oczekuję długotrwałego nawilżenia, co niestety przy tym balsamie nie wystąpiło.
Ocena: 2,5/5 - za poręczne opakowanie, ujędrnienie i dosyć niską cenę.

Mam już parę innych zamienników, ponieważ uwielbiam balsamy kupować, gdybym jeszcze je tak lubiła regularnie stosować : )





Początek

Tak to kolejny blog o kosmetykach.
Czemu zdecydowałam się na tego typu bloga?
Bo ja muszę mieć jakiś motywator.

Zacznijmy od początku.
Pojęcie kosmetyk przez całe życie przebiegało przez moje życie.
I tak naprawdę nigdy nie patrzyłam na to co mi potrzebne.
Wystarczył szampon obojętnie jaki (zawsze z SLS/SLES), odżywka do włosów raz na 2 miesiące, pasta do zębów , żel do twarzy, podkład, lakier do paznokci (czasami) i tusz do rzęs.

Gdy zauważyłam ostatnio, ze moje włosy są w stanie tragicznym, przez paru letnie prostowanie i złą pielęgnacje, ścięłam je po raz kolejny, ale tym razem postanowiłam -ZERO PROSTOWNICY.

I gdyby nie fakt, że fryzjer ściął wszystkie moje włosy o wiele cm.... to nigdy bym nie dowiedziała o włosomaniactwie.

Ze łzami w oczach, desperacko szukałam sposobu na szybki porost włosów i tak zaczęłam czytać wszystkie notki ze wszystkich blogów. I tak z kolejnym postem moja świadomość o pielęgnacji włosów wzrosła, a dodatkowo przez przypadek zaczęłam szukać postów o kosmetykach do ciała.

Tak też wyszedł pomysł na bloga, który ma mnie motywować w działaniu, a zarazem łączyć moje studia i kosmetyki oraz zdrowie.
Tak jest studiuję biochemię, może kosmetyków nie robię, ale jest wiele rzeczy, które myślę, że zszokują co to poniektórych.

Dlatego zapraszam do obserwowania bloga.
I życzę miłej lektury wam
I wytrzymałości w prowadzeniu sobie.