piątek, 24 maja 2013

#6 Moja pielęgnacja włosów.

Zacznę posta od pochwalenia się, że mój artykuł ukazał się na female.pl KLIK
I mam nadzieję, że to nie ostatni !
Dzisiaj mając więcej czasu podczas tej okropnej pogody (Kraków od 3 dni opętały chmury i deszcz) postanowiłam napisać na temat mojej aktualnej pielęgnacji włosów.
Mogłabym uznać, ze jest idealna, bo moje włosy są piękne jak nigdy, ale wiem, że są na etapie "cokolwiek mi dasz jest to nowość, że o nas wogóle dbasz.
Po skończonej masce Kallosa Carota w końcu mogę delektować się pięknymi zapachami kosmetyków.

Moje włosy jak już pisałam są mieszano porowate (przynajmniej na razie tak uważam) i średnio przetłuszczające się (myję co 2/3 dni)
Zaczynajmy

Na początek oleje, olejuje włosy przed każdym myciem na minimum 5 godzin:

Dabur Vatika - włosy po nim są takie mięciutkie, na początku zapach nie był przyjemny, ale po czasie przyzwyczaiłam się.
Stosuję go na długość włosów (bardzo krótką długość : c)

Olejek Sesa - on wybitnie ładnie nie pachnie, stosuję go na skalp, dzięki niemu wydaje mi się, że szybciej rosną i są mocniejsze.
Dove, serum na noc Intensywna odbudowa - nakładam ją wraz z vatiką od paru dni, uznałam, że muszę jakoś zużyć. Aktualne działanie zerowe, albo po prostu niezauważalne


Następnie nakładam maskę na ok pół godziny, jak na razie stosuję dwie na przemian
Drożdżowa maska receptury babci Agafii - mój pierwszy rosyjski kosmetyk, pierwszy i na pewno nie ostatni, pachnie ciasteczkami zbożowymi, włosy po niej są tak miękkie, ze nie mogę przestać ich dotykać. A na dodatek stacjonarnie ją w Krakowie kupiłam. 
Kallos Crema al Latte - pierwsza maska na którą się zdecydowałam, gdy zaczęłam świadomą pielęgnacje włosów. Za ok 15 złotych mam litr maski, o najcudowniejszym zapachu jaki jest możliwy. Świetna sama, jak i jako baza pod robione maski. 


Następnie myję włosy i tutaj na razie też na zmianę dwoma myjadłami:
Timotei z różą jerychońską z dodatkiem oleju z avocado - stosuję go jako szampon z SLS, kiedyś go muszę skończyć. Na początku lubiłam jego zapach, teraz mnie drażni, taki mdły. Ale nie robi nic złego z moimi włosami i zapewne kupiłabym go jeszcze za jakiś czas, gdyby nie fakt, że chcę zrezygnować z takich szamponów w mojej pielęgnacji.
Wszystkim znana, w większości lubiana Facelle - moje włosy bardzo lubią ten płyn, świeżo pachnie, domywa oleje, czego chcieć więcej?

A po myciu czas na odżywkę i tutaj absolutnie mój hit życia:
Isana niebieska - pachnie świeżym praniem, szkoda tylko, że zapach się zmywa.. Moje włosy ją wielbią, są delikatne i przestają się buntować, a baby hair nie sterczą jak opętane. Włosy po niej błyszczą, rozczesują się bez problemu. Po prostu ideał. Czytając wasze blogi dochodzę do wniosku, że Rossman bardzo lubi wycofywać dobre kosmetyki, więc muszę chyba zrobić jej zapas.

Kiedy włosy już umyte czas na płukankę
Isana woda brzozowa - jak widać kończy mi się. Oprócz pięknego zapachu w butelce to jedyne co robi to może lekko nabłyszcza włosy, ale naprawdę malusieńko. Nie kupię jej już. Chociaż jej piękny zapach pokusi mnie kiedyś do zakupu.

Kiedy włosy wyschną czas na codzienne zabezpieczanie końcówek:
Joanna Argan Oil, serum do końcówek - ładnie pachnie, szybko się wchłania, ale czy zabezpiecza? Muszę mieć nadzieję, że tak

Biosilk, odżywka do spłukiwania - tutaj ona też leci do końcówek, ale nakładam ją wraz z Isaną, kolejny kosmetyk ze złych czasów braku pielęgnacji włosów, który chcę skończyć. Ale kiedyś nakładałam ją na suche włosy i pomagała mi, gdy moje sianko się puszyło.

Jeszcze codzienna wcierka:
Joanna kuracja wzmacniająca Rzepa - przez ostatnie 3 tygodnie sumiennie ją wcierałam. Oprócz pięknego zapachu, który całe szczęście się utrzymywał długo, żadnego działania nie zauważyłam niestety. Dobrze, że się skończyła, aktualnie w środku Jantar, który po tygodniu spowodował, że na głowie pojawił mi się jeżyk z baby hair.

Tak o to pokazałam swoją aktualną pielęgnację włosów. A wy używałyście kiedyś, któregoś z tych kosmetyków? Jak na was działały?















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz