poniedziałek, 31 marca 2014

Lemaxowy marmurek - mam i ja! Lemaxowa straciatella

Kiedy zobaczyłam, że wygrałam rozdanie u Karoliny, myślałam że umrę ze szczęścia, czekoladowa pomadka?! MOM PLEASE, a dodatkowo w końcu mój wymarzony  marmurek lemaxu, czyli lemax STRACIATELLA <3 Od razu nim pomalowałam i już wiem. JEST TO MIŁOŚĆ.
Jeśli chcecie coś o nim poczytać to zapraszam : )
 Lakier ma wykończenie kremowe, ale wewnątrz ma czarne kropeczki, co razem z kolorem tego mlecznego lakieru, wygląda jak jogurt straciatella! Nie potrzebny jest rzadny top coat, który nabłyszczałby, ponieważ dla mnie lakier błyszczy się ok.
 Wystarczą dwie warstwy, by otrzymać zadowalający efekt, trzecią można dodać, jeśli ktoś ma dłuzsze paznokcie i przeszkadzają mu odznaczające minimalnie białe końcówki.
 Lakier nie smuży, nie robi bąbelków. Ma świetną konsystencję i nie rozlewa się na skórki (to co widzicie to efekt paralityka mnie, który nie widzi)
 Trwałość lakieru to 3/4 dni, co jest świetnym wynikiem!  Po 3 dniach, z boku odprysnął mi, ale tam rozwarstwiał mi się paznokieć, dlatego nie dziwię się, że tak zrobił. Resztę paznokci zmyłam po 4 dniach, z racji że zaczął być widoczny odrost.
 Zmywanie jest trudniejsze niż w przypadku zwyczajnych lakierów ( ze względu na czarne drobinki), ale wystarczy dłużej potrzymać wacik. (10 sekund dłużej tak na oko)
 O dziwo wysycha w ekspresowym tempie, nie liczyłam czasu dokładnie, ale do 5 minut bez żadnego wysuszacza. Jak dla mnie wynik cudowny!

 Pędzelek jest wygodny, dosyć cienki i równo przycięty. A buteleczka jest kwadratowa i mieści 9ml słodyczy.
 Lakiery lemax te marmurkowe są bardzo słabo dostępne, nawet w Krakowie miałam problem je znaleźć(nadal nie wiem, gdzie można je kupić - a kupiłabym wszystkie kolory!). Cena to zapewne ok 4 złotych.
Co myślę o tym lakierze? Jest idealny, zresztą jak wszystkie lakiery Lemax, spokojnie mogłabym wydać na nie więcej, bo dla mnie są ideałem! I zachowują się lepiej niż jedne droższe lakiery. A dodatkowo kto by nie chciał straciatelli na paznokciach?!

A wam podobają się marmurki? Ja mam ochotę na więcej! Coś czuję, że w tym roku będzie to najczęściej kupowany rodzaj lakieru przeze mnie : )

PS. Jeszcze raz dziękuje Ci Karolino za ten cudowny prezent! Nawet nie wiesz jak go uwielbiam!

czwartek, 27 marca 2014

Czarne mydło, hit czy kit?

Nie ukrywam, że czarne mydło było na liście do wypróbowania, dlatego gdy na spotkaniu znalazło się w mojej paczusce ucieszyłam się! Skarby Afryki wiedziały co dobre! Dlatego spokojnie mogłam skreślić tą pozycję z listy. A co o nim myślę? Czy naprawdę to taki hit jak o nim piszą? Przeczytajcie.

Opakowanie
To plastikowy kubeczek, podobny do tych w których jest musztarda : ) od samego początku wita nas na wieczku pan z wąsami. Opakowanie w miarę wygodne no i lekkie.

Skład
naturalny ! Oliwa z oliwek z której mydło jest zrobione, ekstrakt z lawendy, który działa bakteriobójczo. Dla mnie jak najbardziej, wyrzuciłabym zapach róży bo go akurat nie wyczuwam i tą glicerynę, bo może lepsza konsystencja byłaby. Ale i tak mi się podoba skład

 Od producenta
Cudowne czarne mydło (zwane w Maroku Savon Noir) z ekstraktem z lawendy oraz sproszkowanymi muszlami morskimi. Mydełko to eliminuje toksyny zawarte w skórze, dogłębnie ją oczyszczając. To czarne mydło pochodzące z Maroka, znajduje zastosowanie w wielu salonach SPA na całym świecie. Savon Noir ma konsystencję pasty. Mydełko świetnie nadaje się do każdego rodzaju skóry - tłustej nie przetłuszcza, a suchej nie wysusza. Poza tym świetnie nadaje się do mycia twarzy oraz do użycia w formie maseczki. Mydełko jest bardzo wydajne, ponieważ na jedną kąpiel wystarcza łyżeczka tej cudownej pasty. Działa ono jak peeling enzymatyczny.
Sposób użycia:
Na rozgrzaną ciepłą wodą skórę nanieść cienką warstwę mydełka. Odczekać około 5-10 minut, a następnie wmasować mydełko (najlepiej przy użyciu rękawicy do peelingu). Na koniec spłukać ciepłą wodą.

Zastosowanie:
- polecany dla cery młodzieńczej, z trądzikiem, wrażliwej;  
- świetnie nawilża suchą skórę;
- mydełko relaksuje oraz daje odprężenie.

W związku z tym, że mydełko nie posiada żadnych środków konserwujących, należy uważać, żeby do środka nie dostała się woda.

 Zapach
Jest bardzo dziwny, nie przypomina tak do końca lawendy. Jest mocno wyczuwalny w opakowaniu jak i po umyciu twarzy. Niektórzy mogą go nie znieść, ja się przyzwyczaiłam


Konsystencja, wydajność
Mydło tak do końca się nie rozpuszcza, przynajmniej u mnie. Problemem jest nakładanie tej dziwnej kleistej mazi, ponieważ nie można dopuścić do wlania wody do opakowaniu, dlatego część kosmetyku wchodzi pod paznokcie. Nie pieni się jak np. mydło Allepo, ale troszkę mniej. Dla osoby, która nie umie się obsługiwać nim, jest to trochę problematyczne, ponieważ muszę brać kosmetyku trochę więcej. Myślę, że na 1,5 miesiąca mi wystarczy.
 Dostępność, cena
Stacjonarnie nie widziałam nigdzie, ale <TU> możecie kupić za 19,50 za 140g
Działanie,opinia
Ja naprawdę nie wiem co to się dzieje, że na mojej twarzy nic nie wyskoczyło od 3 miesięcy już. Na pewno dużą zasługą jest unikanie parafiny jak i stosowanie naturalnych mydeł. Mydło to nie spowodowało pogorszenia stanu cery, ale za to wydaje mi się że jest jaśniejsza. Gdy w końcu napienię mydło na twarzy, trzymam ok pół minuty i zmywam. Po pierwszym myciu byłam zdziwiona, bo mydło wyciągnęło resztki podkładu, których nie było! Gdyby nie ta konsystencja dziwna, naprawdę polubilibyśmy się. Jednak zostanę przy mydle Aleppo, bo jego forma mi bardziej się podoba. Tego czarnego mydła żal mi trochę do ciała używać, dlatego moja recenzja opiera się tylko na pielęgnacji twarzy. Pozostaje jeszcze fakt sproszkowanych muszelek. Hmmm one są miękkie! myślałam, że będzie to forma peelingująca, ale jednak to tylko według mnie dodatek upiększający. Jednak i tak polecam spróbować, w szczególności osobom z tłustą lub mieszaną skórą. Daje mu 4 punkty na 6.

A wy miałyście do czynienia z czarnym mydłem? Co o nim myślicie? Wolicie je, czy aleppo?

środa, 26 marca 2014

Sleek, Face form - fair 372 - czyli trio idealne!

Dzisiaj takie słoneczko, że aż chce się żyć! Dlatego pomyślałam sobie, że czas pokazać wam cudo, którego używam codziennie od kiedy je mam.
Ostatnio w końcu zamówiłam swoją zaległą urodzinową paletę sleeka - vintage romance, a w środku znalazłam to cudowne trio! W szczególności, że stało ono bardzo długo na mojej liście do kupienia. Sklep cocolita.pl czyta mi w myślach !

No ale dość o tym jak się cieszę, czas opowiedzieć o moim cudownym trio do konturowania twarzy.


Opakowanie
Opakowanie to czarna kasetka, z porządnego czarnego, matowego plastiku. Taka miniaturka jak palet sleeka, a na odwrocie nazwa i skład. Mi się bardzo podoba, bo jest eleganckie no i czarne. Na początku trudno było otworzyć, ale śmiga już ładnie.

Skład
Jak to każdy taki produkt, na plus obecność ekstraktu z jojoby.

tutaj w sztucznym świetle widok
Konsystencja, wydajność
Ani bronzer, ani róż się nie osypują. Róż jest bardzo napigmentowany, dlatego nie trzeba go dużo nabierać. Z racji, że to trio jest dla jasnych cer, bronzer jest idealnie napigmentowany i wystarczy również jedno dotknięcie, chyba że macie ciemną karnację to wtedy będzie trzeba więcej. Róż ma również bardziej miałką konsystencję co zobaczycie na pewno na zdjęciach. Co do rozświelacza - on mi trochę pyli przy nabieraniu, ale może to być spowodowane tym, że mam pędzel z dość sztywnym włosiem. Tak czy siak wątpię, że kiedyś wykończę do końca całą paletkę, nawet jak będę jej dzień w dzień używać, to co zobaczycie to zużycie prawie z miesiąca, co potwierdza że jest to trio niezniszczalne!
tutaj widok w świetle dnia

Trwałość
Cienie sleeka bez bazy trzymają się u mnie cały dzień i noc. I tu też się nie zawiodłam - cały dzień trzyma się na buzi wszystko. Nawet o dziwo rozświetlacz, co u mnie nigdy się nie zdarzyło.

Zapach, Kolor
Zapach jeśli przytknę do nosa, jest delikatny jednak nie czuć go jak się malujemy. A kolory?! IDEALNE!

Zacznijmy od bronzera: matowy, neutralny brąz, ani nie ciepły, ani nie chłodny. Na pewno będzie idealny dla bladolicych, bo efekt jaki daje jest leciutki.
Rozświetlacz : tutaj mamy ciepły kolor ze złotem, daje efekt tafli, nie ma w sobie brokatu, tylko zmielono drobno błyszczący pyłek. Wygląda bardzo naturalnie i nadając mojej buzi wypoczęty wygląd.

Róż: to najpiękniejszy róż w mojej kolekcji, cudowny koralowy kolor ze złotem! na pewno wielbicielki matu go nie polubią, ale dla mnie jest cudowny, wystarczy odrobina, aby buzia wyglądała świetliście i zdrowo. Jest mocno napigmentowany, dlatego radzę z nim używać i tylko delikatnie musnąć pędzlem. (nazwa różu do Rose Gold)

Dostępność, cena
Znajdziecie go tu <KLIK> za 46,90 co daje ok 15,60 za każdy element. Dla mnie to super cena, bo i wydajność jest wysoka. A produkt można używać 24 miesiące, więc jest szansa na wykorzystanie go.

Opinia
Według mnie to trio jest warte każdej złotówki. Świetna pigmentacja, idealne kolory, bezproblemowe nakładanie. Każde z trójki bym kupiła ponownie i zapewne kupię, jak się skończy kiedyś. Polecam dla każdej początkującej oraz dla osób, które już makijażem się zajmują dłużej i mają problem ze znalezieniem jasnego bronzera. Dla mnie ta opcja jest idealna. Jak porównuje efekt rozświetlacza to podobny daje sławny rozświetlacz z TheBalm.

A wy miałyście styczność z tym trio? Jak wam się podoba? A może zastanawiacie się nad nim?

wtorek, 25 marca 2014

Bebe, young care happy body lotion - melonowe szaleństwo?

Żeby zagonić mnie do smarowania ciała balsamami, trzeba użyć niezwykłych czarów, chyba że dać mi balsam ładnie pachnący to wtedy się od czasu do czasu posmaruje. Tylko właśnie tu następuje problem, nie lubię zapachów kwiatowych w większości kosmetyków, a o ładnie pachnące owoce lub ciastka.
Kiedy mi wpadł w łapki melonowy balsam, pomyślałam sobie ooo będę się smarować.
A co z naszej współpracy wyszło? To poniżej

Opakowanie
To plastikowa butelka, która nie ma pompki, ale za to ma zamknięcie na zatrzask, jednak w tym wypadku pompka byłaby wygodniejsza, bo czasem balsamu może wylecieć za dużo. Ale za to wesołe pastelowe kolory, świadczą o kolorowym wnętrzu (zapach)

Skład
i tu pierwszy minus i to poważny - parafina! No czemu? a zaraz po niej gliceryna oraz PEG. chociaż tyle, że potem jest kwas mlekowy. Jednak już po składzie wiadomo, że balsam nie jest długo nawilżający..

Zapach
Zapach jest cudowny, mimo że dość chemiczny i strikte melonem nie pachnie. Niestety zapach ulatnia się na skórze w kilka chwil i nie ma jak się delektować tym cudem : c Jednak tak czy siak wolę żeby chwilę pachniał, niż żeby w ogóle.

Konsystencja, wydajność
Balsam jest rzadki, więc trzeba więcej nalać, żeby się nasmarować. Dlatego wydajność do najlepszych nie należy.

Dostępność, cena
Stacjonarnie nie widziałam nigdy tych balsamów, ale TU możecie kupić go za 11,50. Są droższe i tańsze balsamy, więc tu zostawiam do oceny.

Działanie, opinia
Ja nie potrzebuje świetnego nawilżenia skóry, ale długotrwałego. Dlatego wszelkie balsamy, które długotrwale chociaż minimalnie nawilżą moją skórę zostają moimi ulubieńcami. Jednak ten balsam nawilżał na chwilkę. Ładnie pachnie, ale niestety zapach znika po chwili - co dla niektórych będzie plusem, bo nie gryzie się z perfumami. Bardzo szybko się wchłania, nie zostawiając żadnego filmu. Jednak nawilżenie trzyma się max 5 godzin i potem skóra na nowo potrzebuje kolejnej dawki balsamu. Do tego wydajność jest słaba, ponieważ połowa balsamu starcza na niecałe 2 tygodnie używania. Ja osobiście go nie kupię więcej, bo niestety ale nie spełnił mojego wymagania co do długotrwałego nawilżenia. Daje mu 2,5 punkta na 6. Za ładny zapach, jakiekolwiek nawilżenie i za opakowanie, z którego nie ma problemu wydostać produkt : )

A wy znacie markę bebe? Może polecacie coś? A może też miałyście ten balsam i się u was sprawdził?\

PS. Pamiętajcie cały czas zapraszam was na swojego fan page'a na fb <KLIK>

poniedziałek, 24 marca 2014

29 Międzynarodowy Kongres i Targi kosmetyczne LNE&SPA

Co to  ze mnie byłaby zakupoholiczka, Gdybym się nie wybierała  na targi kosmetyczne? Najprawdopodobniej Kiepska! Żeby nie nie byŁo, ŻE TYLKO dla siebie coś kupię, własnie głównie idę, by sprawić Wam coś fajnego (TYLKO niech się ten bloger naprawi!).

A o co na pewno zahaczę, prócz stoisk z produktami?

Oczywiscie im dłużej sie maluję Tym bardziej zainteresowana jestem wykładami o makijażach i tak o, ABY
zaznajomię sie na targach z  takimi wykładami jak:

  • -Makijaż fotograficzny "beauty"

  • -Makijaż ślubny z neonowym akcentem

  • -Kreowanie wizerunku kolorem

  • -Mokry makijaż w Stylu Glamour

Najbardziej interesują mnie  makijaż beauty oraz Mokry makijaż <3 na tych muszę być obowiązkowo I kto wie, może akurat tak się zainspiruję i coś zmaluję na bloga? :)

Chciałabym również wpaść na wykład dotyczący detoksu organizmu, ponieważ czas przygotować się na Wiosnę / Lato oraz drugi wykład dotyczący składników aktywnych w kosmetykach i ich badania. (Skaza kierunkowa - Po prostu biochemia :))

Targi odbędą sie 5-6 Kwietnia w NCK w Krakowie.
Jeśli któraś jeszcze idzie, dajcie znać ! wspólne zakupy będą jeszcze fajniejsze!



Wiecej Informacji znajdziecie kliknij tutaj na Stronie konkresu:  http://kongres.lne.pl/
PS. bedzie pokaz nowych Lakierów Sally Hansen i tintów OPI <3.





niedziela, 23 marca 2014

Włosowa aktualizacja luty/marzec 2014

Wybaczcie moją wczorajszą nieobecność, ale niestety po 12 godzinach zajęć (8h w pracowni) jedyną rzeczą na jaką miałam siłę to położyć się spać.  Ale za to dzisiaj przychodzę do was z włosową aktualizacją. Poprzednia ukazała się na początku lutego, dlatego to czas by pokazać wam co u nich : ) W końcu jak na włosomaniaczkę przystało - taki post musi być! : ) Włosy uległy ścięciu o całkiem spory kawałek, ale dzięki temu "starych włosów" zostało już niewiele. Zapomniałam wam też powiedzieć, że 9 marca minął równo rok odkąd zostałam pozbawiona długich włosów. Jakoś koniec marca to moment, kiedy zaczęłam świadomie pięlegnować włosy. Z racji, że to roczne podsumowanie to jeszcze raz, zademonstruję swoje zdjęcie przed:
oraz włosy w zeszłym miesiącu (no już prawie dwa miesiące temu:
A teraz czas na włosy z teraz:




Kolejna aktualizacja obiecuję będzie na zewnątrz, żeby zdjęcia lepiej oddawały prawdziwość. Ale jak można nawet zauważyć, błyszczą się niemiłosiernie! A dodatkowo widać, że końcowy odcinek włosów jest jeszcze starymi włosami. Ale z nimi to się żegnamy za jakiś czas. Przez to, że obcięłam włosy są one minimalnie krótsze niż były, ale bez pośpiechu : ) Nie zmieniłam zbyt dużo w pielęgnacji moich włosów przez ostatnie 2 miesiące, oprócz wprowadzenia olejku arganowego i zmiany maski. 
Wiem, że to nie koniec możliwości moich włosów, ale jestem już z nich dumna. 

A wam co udało się wyhodować na waszych głowach? : )


piątek, 21 marca 2014

100% olej arganowy - czy moje włosy go lubią czy jednak utwierdziłam się w tym, że nie?

Jak wam już wiele razy pisałam kosmetyki z olejem arganowym się u mnie nie sprawdziły - mowa o maskach. Zastanawiałam się czy 100% olej arganowy też się nie spodoba moim włosom, czy to po prostu wina masek.
I przez ostatnie tygodnie testowałam go. Chcecie więcej się dowiedzieć jak olej arganowy się u mnie sprawdził? To zapraszam

Opakowanie
Mała i poręczna szklana buteleczka, wykonana z ciemnego szkła, by promienie słoneczne nie spowodowały zniszczenia właściwości. Otwór jest duży, ale każda osoba, która olejuje włosy wie ile go nalać, dlatego to nie jest dla mnie żaden problem. Dodatkowo etykietka nadaje naturalnego wyglądu buteleczce i spokojnie może ozdobić moją pułeczkę na kosmetyki. Proste i eleganckie.

Od producenta

Skład
100% olej arganowy wyprodukowany w Maroko

Zapach
dla mnie ten olej ma delikatny zapach, który nie przeszkadza w użytkowaniu, ponieważ producent zastosował tu specjalną metodę oczyszczania i wykluczony jest ze składu spożywczy olej, który ma drażniący zapach.

Konsystencja i wydajność
Konsystencję jaką ma olej nie muszę nikomu mówić, po prostu jak każdy olej, a dzięki temu wydajność jest bardzo dobra, bo tą buteleczkę będę miała z 4 miesiące.

Dostępność, cena
Jeśli byście chcieli go kupić to polecam zajrzeć na stronę Manufaktura Apteczna gdzie znajdziecie mapę z pozaznaczanymi miejscami.  Za 100ml zapłacicie ok. 36 złotych

Działanie, opinia
Znam osoby, które uwielbiają olej arganowy i olejować nim włosy, a po tym zabiegu mają je cudne. Jednak u mnie sprawdził się połowicznie. Tylko dwa razy po użyciu moje włosy były takie jakie chciałabym, czyli dociążone, gładkie, błyszczące i dobrze rozczesujące się. Niestety częściej występował efekt napuszenia włosa. Ale przy tym włosy były miękkie, a włosy od spodu się błyszczały. Po regularnym używaniu oleju, zauważyłam, że włosy stają się bardziej sprężyste, a w dotyku delikatniejsze. Szkoda, że tak puszą się po nim włosy, ale raz na jakiś czas zaaplikuję go. Testowałam go również na skórę twarzy, ponieważ podobno jest dobry dla skór tłustych, trądzikowych. Nakładałam ociupinę i wmasowywałam, rano buzia była delikatna i gładka. Aktualnie nie pojawiają mi się żadne wypryski, dlatego nie mogę stwierdzić czy wpłynął na to. Tak samo jeśli chodzi o świecenie. Bo mam już z tym mniejszy problem. Jednak będę nakładała go przynajmniej raz w tygodniu, żeby odżywić skórę. Czy kupię ten olej ponownie? No cóż, gdybym mogła go stosować często zapewne bym kupiła, ponieważ lubię efekt delikatności włosów, ale niestety gdy towarzyszy temu puch, to niestety ale raczej nie.

Nie uważam, że ten olej jest zły, po prostu moje włosy jak wiecie nie przepadają za nim.

Fakt, że produkt otrzymałam na spotkaniu., nie wpływa na moją opinię.

A wy lubicie olej arganowy? Macie? stosujecie?
PS. Dziękuje wam za te 100 obserwatorów na blogu :* To dla mnie dużo znaczy i czuję się jesczze bardziej zmotywowana do pisania niż kiedykolwiek!
PS2. Zapraszam was do polubienia mojego fan page'a, gdzie możecie być na bieżąco z postami i moimi nowościami : ) <KLIK>

czwartek, 20 marca 2014

Błyszczyków nie noszę, ale ten poproszę, czyli colour alike.

Nie lubię błyszczyków, nie lubię się nimi malować, zazwyczaj wydają mi się tandetne. Kocham mat! To czemu mam tyle błyszczyków w swojej kolekcji? Co do - większości nie mam pojęcia czemu je mam, ale są też takie, które wygrywają wszystkim co mają. Dzisiaj o cudzie fioletowym od colour alike. 
Jeśli chętne co to to zapraszam

Opakowanie
Proste opakowanie, z przeźroczystym zbiorniczkiem i bordowo błyszczącą naklejką. Jest bardzo dobre jakościowo i mimo, że mazidełko noszę ze sobą prawie zawsze nic się z nim nie stało. Nie jest to szczyt elegancji, ale mi pasuje.

Skład
Nie mogę go nigdzie znaleźć, ale nic złego z ustami nie robi, a na dodatek delikatnie je nawilża i chroni.

Od producenta
Colour Alike to płynna pomadka do ust o lekkiej, nieklejącej, aksamitnej konsystencji. Zawarty w formule kompleks Maxi-Lip wygładza, powiększa i głęboko nawilża usta co sprawia, że stają się kształtne i ponętne. 


Konsystencja, wydajność
Wydajność w tym wypadku jest dla mnie bardzo ważna, a czemu to się dowiecie pod koniec recenzji. Błyszczyk jest wydajniejszy niż inne i mimo, że maluję nim usta od wakacji to nadal jest! A maluję nim przynajmniej raz w tygodniu. Chociaż mógłby być bardzo wydajny, żeby go nie zabrakło nigdy.. Błyszczyk jest gęsty, nie rozpływa się dookoła ust i trzyma się mocno.


Trwałość
Wiadomo jeśli piję to błyszczyk jest godzinę na moich ustach. Jeśli jednak są dni kiedy nie piję tak wiele, to wytrwa z błyskiem i 3/4 godziny. 

Zapach, kolor
To dwa największe atuty tego błyszczyka. Zacznijmy od zapachu. Czy piliście kiedyś napój winogronowy? TO WŁAŚNIE DOKŁADNIE tak pachnie! Tylko, że jeszcze intensywniej (cała ta seria pachnie różnymi owocami: pomarańczowy - pomarańczą, wiśniowy - wiśniami, itd). Po prostu otwieram go czasem powąchać. Omnom. A co koloru - już się przyznałam jestem fioletowym maniakiem. Co fioletowe na usta to moje. I tak ucieszyłam się, że ten błyszczyk właśnie mocno, intensywnie fioletowy jest. Ale to nie taki fiolet pomieszany z czymś. To po prostu FIOLET! W sobie ma holograficzne drobinki, których ja w innych produktach nienawidzę - w tych jestem zakochana. Dodatkowo błyszczyk błyszczy i ja mam świadomość, że błyszczyki błyszczą (stąd ta nazwa), ale on tworzy na ustach mi fioletową taflę, a do tego roziskrzoną! Wyobrażacie to sobie, jak pięknie wygląda? Nawet moje usta wydają się większe !


(dokładnie taki kolor ma)
Dostępność i cena
Czas na złą wiadomość i apel do wszystkich! Firma jakiś czas daleki temu postanowiła te błyszczyko-pomadki wycofać z produkcji. Ja się pytam czemu?! Kochana firmo wróć do produkcji - błagam! Czasem je jeszcze spotykam w małych drogeriach w Krakowie, ostatnio widziałam je na osiedlu podwawelskim w drogerii obok pepco, ale nie wiem czy nadal są : c Ale jeśli ktoś wie gdzie są - niech kupuje! a najlepiej niech mi powie to ja chcę wszelkie kolory! Mam ich kilka, ale przyda się zapas, jakby się skończyły!  Ich cena wahała się pomiędzy 11 a 15 złotych za 9ml produktu.


Opinia
Błyszczyk z trwałością pomadki, świetnie napigmentowany, nie klei ust. Piękne kolory i zapachy to wszystko za nie więcej niż 15 złotych i zostało wycofane. Naprawdę będę tęskniła jak mi się pokończą - a najbardziej właśnie za tym fioletem. I wiem,  że nie powinnam pisać o kosmetyku, którego już nie ma w sprzedaży, ale musiałam się wyżalić, bo coś co było idealne, zostało wycofane : c A naprawdę uwierzcie mi, że rzadko kiedy lubię jakiś błyszczyk. Tak ten mógłby większość szminek zdetronizować, bo w końcu to podobno szminka w płynie ! : ) Jak dla mnie ma 6 punktów na 6 punktów i to najlepsze kolorowe mazidło jakiego było mi dane używać. Nawet kiedyś czytałam, że jeden z odcieni był zamiennikiem błyszczyka NARS - turkish delight : )
(jak zwykle zdjęcie robione tosterem)

A wy może macie ten produkt? Albo miałyście? Kochacie je tak jak ja? A może wam też wycofali jakieś cudowne mazidełko naustne i tęsknicie bardzo za nim?

PS. Zapraszam was na mojego fan page'a na fb. Czasem coś skrobnę czy się pochwalę, a na bieżąco z postami też możecie być : ) <KLIK>

środa, 19 marca 2014

Czy Yves Rocher uratuje mi dłonie? Czyli arnikowy krem do rąk.

Dawno temu, gdy założyłam bloga to wzięłam udział w miłym rozdaniu i wtedy po raz pierwszy i ostatni (aż do dziś) wygrałam! Właśnie jedną z rzeczy, które wtedy dostałam był nasz dzisiejszy krem. Oczywiście jako maniaczka kremów do rąk otworzyłam go i wrzuciłam do torebki. Wtedy byłam maniaczką posiadania, teraz kremowania. Dlatego, gdy zobaczyłam, że kremu już na dnie to postanowiłam się podzielić swoją opinią.
No to zapraszam na słów kilka o tym żółtym kremiku : )


Opakowanie
To dosyć mała tubka, bo tylko mieści 75 ml kremu. Całe szczęście jest przeźroczysta i widać co tam jeszcze w środku mamy. Wyciskanie nie sprawia problemu, nawet teraz pod koniec. Tubka zamykana jest na standardowy klips, który się nie zepsuł. Żaden z napisów się nie starł, mimo że tubka jest ze mną wszędzie w mojej torebce, gdzie znajduje się wszystko.

Od producenta

Skład
Taki sobie, nie ma parafiny, jest gliceryna. Potem w drugiej linijce znajdziemy olej kokosowy, olej rzepakowy. Za nimi w kolejce PEG?! a potem ekstrakt z arnici. Tak naprawdę nie kupiłabym raczej sama tego kremu, bo skład nie jest taki jakbym chciała...
Zapach
Pachnie mocno średnio, czymś chemicznym, trochę słodkim kwiatem - najprawdopodobniej jest to zapach arniki, ale nie jestem pewna, bo niestety nigdy nie miałam przyjemności wąchać tego kwiatu. Ja się do niego przyzwyczaiłam, ale początkowo trudno było ten zapach polubić..

Konsystencja, wydajność
Jest to lekki krem, o konsystencji raczej gęstszego balsamu. Szybko się dzięki temu wchłania, nie zostawiając tłustego filmu na dłoniach. Jest bardzo wydajny, albo po prostu to przez to, że mam za dużo kremów do rąk otwartych : )

Dostępność, cena
Zakupimy go pewnie w każdym sklepie Yves Rocher, albo na ich stronie, gdzie panuje aktualnie na niego promocja i zamiast 13,90 zapłacimy 9,90. <KLIK>

Działanie, opinia
Krem nawilża, ale niestety to nawilżenie długotrwałe nie jest, dlatego kremuję dłonie co pół godziny, czasem co godzinę. Używam go ostatnimi czasy naprawdę regularnie i niestety, ale poprawy nie zauważyłam swoich dłoni. Moje paznokcie za to całkiem polubiły go, bo nie są już aż tak suche jak były. Ale to też zasługa olejowaniu. Na pewno nie powiem, że to mój ulubieniec, a raczej przeciętniaczek z niespecjalnym składem, który działaniem nie zachwyca. Jeszcze, gdyby zapach miał przyjemny to lepiej by się go używało. Aktualnie zużywam go by zużyć i do niego już nie wrócić. Za cenę 13,90 możemy o wiele lepsze kremy kupić, lub dołożyć 6 złotych i kupić sobie świetny krem z The Secret Soap Store. Daję mu 3 na 6 punktów, ponieważ są gorsze kremy od niego.

A wy miałyście go? Służył wam dobrze, czy też nie wywarł na was żadnego wrażenia?
A może macie jakieś swoje ulubione kremy i chcecie mi jakiś polecić?

PS zapraszam do polubienia mojego fanpage'a na fejsbuku. jeśli chcecie być na bieżąco z notkami, a przez to, że aktualnie blogger nie działa to można zawsze przypomnieć sobie o mnie : ) <KLIK>