Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bomb cosmetics. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bomb cosmetics. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 maja 2015

Projekt denko kwiecień !

Całe miliony dni mnie nie było i w końcu przychodzę do was z denkiem kwietnia. Niestety nie postarałam się i w kwietniu jeśli chodzi o denko to jest straszna bieda.. Ale nie martwcie się, maj wymiata! Jesteście ciekawe co zużyłam w kwietniu?


Planeta Organica, Balsam prowansalski do włosów - był miłym i przyjemnym balsamem, włosy były miękkie, ale aż za bardzo. I raczej do siebie nie wrócimy. Więcej o nim pisałam TUTAJ

Batiste, Suchy szampon Cherry - batiste to moje ukochane suche szampony, ta wersja całkiem fajnie pachniała. Jednak staram się odstawić ten typ produktu na jakiś czas z powodu tego, że ograniczam czynniki mogące powodować moje wypadanie włosów.

Green Pharmacy, Szampon do włosów suchych - no cóż to nie była udana znajomość, TUTAJ przeczytacie więcej.


Bath and Body Works, mydło w piance Iced Ginger Bread - to, że je kochałam nie muszę mówić. Niestety było mało wydajne. Mimo wszystko, jak ta kolekcja kiedyś wróci to będzie moje z powrotem (tak jak mgiełka, żel i balsam o tym zapachu)

Dove, antyperspirant w kulce z minerałami - jeden z moich ulubionych antyperspirantów, kocham i wielbię! Świetnie działa, pięknie pachnie! 

Organique, pianka peelingująca do mycia Ice Tea - całkiem przyjemny produkt, chętnie jeszcze kupię, ale w innych wersjach zapachowych. TUTAJ dowiecie się wiecej

Bomb Cosmetics, malinowe masło do ciała - jak ja się cieszę, że je zużyłam, zresztą Caryca (mój kot) jest również w cudownym nastroju, gdy już tego masła z nami nie ma. Ogrom brokatu jaki tam wrzucili całkowicie przekreślił ten produkt jak dla mnie. Więcej poczytacie TUTAJ


Pearl drops, pasta do zębów smokers - najlepsza pasta wybielająca pod słońcem! Muszę przejechać się do Tesco i ją kupić! 

AA, płyn micelarny Ultra Nawilżenie - podobno miał zmywać makijaż, niektórym to nawet wodoodporną maskarę zmywa. To ja się pytam co jest nie tak z moimi kosmetykami niewodoodpornymi? Na dniach pokaże się recenzja to przeczytacie o nim więcej : )


Kosmetyki Hildegard Braukmann - o tych produktach będzie wspólna recenzja za jakiś czas. Niektóre polubiłam, niektóre mniej. Jedna ich wspólna cecha, są okropnie wydajne!


Próbeczki - no cóż w tym miesiącu nie poszalałam z próbkami/saszetkami...Ale cos zawsze jest! Krem z Natura Siberica będzie kiedyś mój!


Kolorówka - robiłam mini porządki i tak o to z wykończonych kosmetyków to moja ukochana szminka z Elizabeth Arden (czerwień idealna), Dwa eyelinery - za tym z Benefitu będę tęskniła! Moje ukochane Rapidry z OPI, który zginął mi, a jak się odnalazł to resztki nie dało się zużyć. Reszta to wyrzutki i mówię im żegnajcie. Oprócz tego siostrze oddaje ok 50 szminek/błyszczyków, kilkanaście cieni do powiek i takie tam. No cóż mam gest! : )

Dajcie znać jak tam u was poszło zużywanie w kwietniu? Albo czy miałyście coś z moich bohaterów denka. A ja uciekam do pracy :) Buziaki!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Denko marzec!

Po tych dwóch świątecznych dniach przerwy przychodzę do was już z mojego Krakowskiego centrum dowodzenia! Dzisiaj pokażę wam moją denkową porażkę. Ja sama nie wiem, czy aktualnie trafiam na tak wydajne kosmetyki, czy po prostu tak wolno je teraz zużywam? No ale pokazać, pokażę. Zapraszam!



Babuszka Agafii, tonik przeciwko wypadaniu włosów - trochę mi przykro, że się skończył, bo świetnie rozpuszczał kofeinę. Ale więcej przeczytacie o nim TUTAJ

Bomb Comsetics, Miodowa Maska do włosów - miodu w tej miodowej masce nie dostaniemy, jednak jej działanie powalało! TUTAJ opisywałam

Love2mix Organic, Maska z efektem laminowania - kocham za zapach, za działanie - za wszystko! Tęsknie do niej i obiecuję powrót! TUTAJ ją wychwalałam!


Original Source, żel pod prysznic Mango&Macadamia - na początku zapach mi się wcale nie podobał, jednak zmieniłam zdanie i uwielbiam! Ta wersja była ogromnie wydajna!

Dusch, Das, żel pod prysznic Magnolia - mimo, że zapach nie do końca mój, to nie mogę narzekać. Świetny żel za grosze! A zapach na skórze pozostaje na długi czas! Dokańczam aktualnie owocowy koktajl i to jest mój największy ulubieniec żelowy życia!

Bielenda, Masło do ciała wanilia+pistacja - piękny zapach, całkiem fajne nawilżanie. Nie jestem do końca tylko pewna, czy na tyle je polubiłam, by wrócić. TUTAJ o nim więcej poczytacie

Le Frosch, Rillo - świetny kosmetyk, mega wydajny. Jestem pewna, że wrócimy do siebie w lato! TUTAJ o nim pisałam

Dove, dezodorant - uwielbiam ten zapach! Coś cudownego! No i świetnie działa!


Smokers Pasta do zębów - najlepsza pasta z jaką miałam styczność. I szczerze wam ją polecam! Żadna inna tak ich nie wybiela jak ta! I to bez podrażnień!

Daufe, Masło Shea - to był mój najlepszy krem pod oczy na noc jaki miałam. Świetna konsystencja, świetne działanie! Dobrze, że mam duże opakowanie!

Oillan, żel pod oczy - bardzo przyjemny produkt pod oczy na dzień. TUTAJ o nim więcej napisałam!


Sensique, puder matujący - najlepszy puder drogeryjny, żaden inny nie robi tego co on! Świetnie utrzymuje makijaż przez wiele godzin! A koszt to jakieś 5 złotych! Nie pierwsze i nie ostatnie opakowanie!

Maybelline, Podkład Instant Anti-Age - to była próbka, ale wystarczyło, żebym się zakochała! GENIUSZ!

Lovely, błyszczyk powiększajacy usta - niestety jego czas się skończył, ale do teraz pachnie nieziemsko! I bardzo ładny efekt dawał na ustach

Playboy, szminka do ust - urzekło mnie opakowanie, ale niestety jak przyszła to tak strasznie śmierdziała starością, że nie odważyłam się wypróbować. Kosztowała grosze, ale nigdy więcej!


Nie poddałam się i nadal próbuję zużyć próbki, które nagromadziłam. Serum z EL jest beznadziejne! Pomimo, że zużyłam kilka takich próbek, to nie zauważyłam nic prócz tego, że okropnie śmierdzi. Reszta kosmetyków przecudowna! Hitem, którego nie widać to szampon nawilżający Dellawel CHCĘ MIEĆ BUTLĘ! Niesamowicie podnosi włosy od nasady i nadaje świetnej objętości!

Tak o to przedstawiają się moje zużycia. Co prawda jest ich znacznie więcej niż nowych kosmetyków, które w tym miesiącu zakupiłam, ale zawsze to trochę za mało : c Dajcie znać jak wam w tym miesiącu poszły zużycia, a ja teraz uciekam : )

niedziela, 22 marca 2015

Bomb Cosmetics, Malinowe masło do ciała

Jeśli miałabym wybrać typ ulubionego smarowidła do ciała to bez wątpienia byłoby to masło! Świetne nawilżenie i cudowne zapachy. Czego chcieć więcej? No cóż niestety nie każde masło jest tak idealne. A dzisiaj poznacie kolejną pozycję, którą wypróbowałam na swoim ciele. Gotowe na poznanie malinowego masełka?


Opakowanie to jak u Bomb Cosmetics bywa jest identyczne jak inne. Prosty kubeczek, przypominajacy ten od lodów. Szata graficzna przykuwa oko i jest taka radosna!  Masła w słoiczkach/kubeczkach to dla mnie najlepsze rozwiązanie, bo nie ma żadnego problemu by je wydostać (miałam masło do ciała w tubce i wierzcie mi był to dramat!).  Na moim opakowaniu nie ma naklejki po polsku, dlatego nauka angielskiego w takich przypadkach jest ważna : )


Skład jest przyjemny i nie uświadczymy tu parafiny. Jednak jedyne co mnie martwi to ten zapach tak wysoko w składzie! Mamy tu masło shea, emulgator, kolejny emulgator, zapach, konserwant, olej ze słonecznika, substancja filmotwórcza, dalej mamy substancje w tak małych ilościach, że nie wiem czy warto o nich wspominać, bo jest ich mniej niż 1%.. Przy końcu znajdziemy jeszcze olejek ylang yang oraz jaśminowy.


Co do zapachu to muszę przyznać, że jest wprost bajeczny! Tak dokładnie pachną lody malinowe! I serio, gdyby jeszcze miało taki smak to zapewne skończyłoby w mojej buzi! Konsystencja jest bardzo treściwa, gęsta jednak nie zajmuje mu dużo czasu wchłanianie. Jedyne co mi przeszkadza w konsystencji tego masła poznacie w działaniu. I wiecie nie wiem czy tylko ja tak mam, ale masło mi schodzi natychmiastowo, gdybym się codziennie nim smarowała to by wystarczyło na max 2 tygodnie. 


Z dostępnością kosmetyków tej marki jest niezbyt dobrze. Niestety znajdują się w nielicznych sklepach internetowych i rzadko kiedy w stacjonarnych. Ja swoje mam z Zielonej Mydlarni w Katowicach, ale niestety wycofali się ze sprzedaży tych kosmetyków. Masło kosztuje 40 złotych, co w sumie przekładając na wydajność nie jest zadowalającym wynikiem.


Najważniejsze jednak jest działanie. I w sumie nie mogłabym się do niczego przyczepić. Dzięki 30% zawartości masła Shea świetnie nawilża i wygładza skórę. Pozostawia ją miękką w dotyku nawet na dwa dni.  Zapach utrzymuje się na skórze bardzo długo i cała pościel i piżamka nim pachnie. Mimo dość treściwej konsystencji masło świetnie rozprowadza się na skórze i szybko wchłania. Zapewne zastanawiacie się gdzie jest tu haczyk? Masło ma być "rozświetlające", "nadające blasku". Na stronach sklepów, które sprzedają te masło jest napisane, że jest w nim drobiniutki złoty brokat, który ma dodać elegancji? I wiecie co? To nie jest drobniutki brokat! W żadnym wypadku, to normalny chamski brokat i to w kolorze różowego złota. Zamiast wyglądać to przyjemnie dla oka, wygląda tandetnie. W sumie Caryca też nie jest tym faktem zachwycona, bo za każdym razem chodzi z brokatem na futrze. Co gorsza migruje on wszędzie! Nie tylko z mojego ciała na Carycę, ale na moje ubrania, twarz, ludzi spotkanych na uczelni. W świetle dziennym mam wrażenie, że wygląda to bardziej jak brud, niż jak brokat. Niestety to przekreśla u mnie całkowicie ten produkt, bo ani ja ani mój kot nie jesteśmy zadowolone z tego, że błyszczymy. Taki drobny mankament, a u mnie przekreślił to masło. Niestety fajne opakowanie, cudowny zapach, świetna konsystencja, bardzo dobre działanie. A cena i ten okropny brokat przekreśla wszystko. Na zdjęciu poniżej pokazałam wam ile brokatu uzyskujemy z małej ilości produktu. Ah i zapomniałam ten brokat jest tak diabelski, że nie chce się zmyć pod prysznicem!


Widzicie to?! Jakaś totalna masakra! Jednak jeśli potraficie żyć z brokatem to może warto rozpieścić się takim smarowidłem? A może miałyście to masełko?

Pamiętajcie też o rozdaniu na moim blogu! Czasu zostało już niewiele! 


czwartek, 19 marca 2015

Bomb Cosmetics, Miodowa Maska do Włosów

Czas nadrabiać zaległości jakie mi się zgromadziły. Nawet nie wiecie ile ja mam wam kosmetyków do pokazania! Właśnie jednym z nich jest dzisiejsza bohaterka. Widzieliście już ją w ulubieńcach ostatnich miesięcy, a teraz poznacie bliżej. Ciekawi co sprawiło, że ją tak pokochałam?


Maska opakowana jest w plastikowy kubeczek, który wyglądem przypomina trochę wszelkie twarogi do sernika, tylko w wersji mini. Nie ukrywam, że takie kubeczki, czy też słoiczki są dość wygodnym rozwiązaniem. A dla tej maski nie widzę innego rozwiązania! Szata graficzna jest typowa dla kosmetyków tej marki, słodka lekko retro. Na opakowaniu naklejona jest naklejka w języku polskim z opisem producenta oraz stosowaniem.


Skład jest dość krótki i może nie należy do tych najlepszych jakie widziałam, ale też nie zabija! Mamy tu emolient tłusty (cetearyl alcohol - nie jest to alkohol denat, nie macie się czego obawiać!), dalej roślinna amina pochodząca z Oleju Brassica, składnik wykorzystywany do produkcji polimerów, kwas aparaginowy - jest to aminokwas endogenny. Dalej mamy konserwany, olej z orzechów kukui, olejek Yank-Yang,  następnie konserwant, humektant, zapach. Zastanawia mnie tylko jedno, dlaczego jest to maska miodowa, skoro nie ma go w składzie?


Konsystencja tej maski jest rzadko spotykana. Jest to bardzo gęsta maska, której naprawdę niewiele trzeba by pokryć całe włosy. Przypomina w konsystencji ciepły wosk Yankee Candle, który już jest gęsty i w postaci stałej. Myślałam, że wystarczy mi na bardzo krótki czas, a tu niespodzianka! Jest okropnie wydajna! Zapach może nie zachwyca, bo raczej to zapach delikatnie kwiatowy, z domieszką perfum leciwej pani :  ) Jednak ja ją używam przed myciem i zapach nie zostaje na włosach.


Kosmetyki Bomb Cosmetics nie są często spotykane w sklepach. Ja swoją kupiłam w Zielonej Mydlarni, ale wiem, że kosmetyków tej firmy już tam nie ma. Dlatego musicie szukać w internecie. Cena jej to 40 złotych co z jednej strony jest całkiem dużą sumą, ale z drugiej jest tak wydajna, że dla mnie to jak 2 lub nawet 3 tańsze maski!


Co do działania, bo to tu jest najważniejsze to jednego jestem pewna - jest powalający! Zwiększa objętość moich fal, dzięki czemu moje włosy stają się bliskie ideału. Świetnie je wygładza i dociąża. Ja maskę zawsze nakładam przed umyciem włosów i zazwyczaj muszę użyć odżywki na sam koniec. W tym wypadku nie ma takiej potrzeby! Włosy nabierają błysku i muszę przyznać, że ten błysk jest widoczny nie tylko dla mnie. Dzięki zwiększonej objętości fal, a raczej ich rozluźnienia nie mam problemu z ułożeniem fryzury. Włosy stają się sypkie i miłe w dotyku. Jedyny minus w tym przypadku to niezbyt przyjemny zapach jak dla mnie, ale  myślę, że znajdą się i jego zwolennicy. No i zastanawia mnie czemu jest nazwana "miodowa", skoro w składzie miodu brak. Jedyne co mogę podejrzewać to fakt, że ma bardzo podobną konsystencję jak skrystalizowany miód i możliwe, że ma dodatek zapachu miodowego. Ja wam ją gorąco polecam wypróbować, bo myślę że naprawdę warto!


Dajcie znać czy ją miałyście i pamiętajcie o rozdaniu !

http://rarityikosmetyki.blogspot.com/2015/03/wiosenne-rozdanie-u-rarity.html

poniedziałek, 3 listopada 2014

Nowości października - czyli jak pieniądze poszły z ogniem!

Kolejny dzień do niczego, ale dla rozrywki i zajęcia myśli przynajmniej zajmę się nowościami jakie do mnie przybyły w tym miesiącu: ) A wy z całych sił trzymajcie kciuki za jutro, żeby z moim tatusiem było wszystko ok! Trzymacie? No to do dzieła!

Przyznaję się bez bicia, jeśli we wrześniu myślałyście, że kupiłam dużo wosków no to się zdziwicie...

Zacznijmy od mojej wygranej na blogu Liloddietty. Wiecie jak pragnęłam szminki MAC? No to ją wygrałam <3 A w dodatku dzięki Gosi rozkochałam się w podkładzie z BareMinerals, a moje chciejstwa czyli lakier barry m - piaskowy i korektor z collection. <- mogę umierać !


Przyszła też kolejna paczka Schwarzkopf, a w niej..

No i teraz moje zakupy.
Zacznijmy od biedronkowego szału, gdzie zakupiłam czekoladowy wielki żel pod prysznic --> używany jako płyn do kąpieli. Ładnie pachnie, ale niestety zapach w wodzie niknie : c I świeczusie za całe 3,99!


No to teraz promocje w Super-Pharm. Tak wiem - pełne zaskoczenie! Pasta do zębów  i dwa dove : ) No cóż nie poszalałam! Jesteście dumne?



Przyszły również dwa zamówienia ze Stanów:



Jeśli uważacie, że już tego dużo, no to przejdźmy do zakupów w Zielonej Mydlarni...

Zaczęło się od kilku kosmetyków, a skończyło na....


No właśnie, jak widzicie - poleciałam!

Co gorsza Klaudia robiła zamówienie z Niemiec, więc też mi się coś kupiło....

A potem jeszcze coś zamówiłyśmy na Allegro..

Na koniec Klaudia mi dała wosk z WW <3

Nie bójcie się, to nie wszystko! Zahaczyłam też o zapachdomu na miodowej! Efekt?

 No i moje największe zamówienia tego miesiąca, czyli ŚWIECE! Tulipany pochodzą ze Stanów, a Margarita z Zielonej Mydlarni : )
No dobra jak widzicie zakupy kosmetyczne obniżyłam do minimum, ale woski, świece,itd... zostawiam bez komentarza! Macie jakieś życzenia, jeśli chodzi o to co ma się jak najszybciej pokazać na blogu?: )

Pamiętajcie o moim rozdaniu!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kąpielowe umilacze wakacji

Kąpiele to ostatnio moje największe hobby. Nie ma to jak wanna pełna ciepłej wody, piany i zapachu i gazeta lub dobra książka. Dodajcie do tego maseczkę na twarzy oraz olej na włosach i mamy mini SPA :) Jednak, żeby było przyjemnie to musimy mieć kosmetycznych umilaczy czasu. Ja od małego uwielbiałam kolorowe rybki żelkowe z Sephory, musujące kuleczki czy inne takie bajery, które mama mi kupowała od czasu do czasu. No cóż przyzwyczajenie zostało, a dzisiaj wam opowiem o 4 umilaczach wakacji. Ciekawi? 



 
Gal, olejek do kąpieli z witaminami A i E i olejem wiesiołkowym w kapsułkach - myślałam, że będzie tu dużo zapachu i świetne nawilżenie. Jednak w składzie na pierwszym miejscu parafina, więc dalej nie musiałam już czytać. Robiły minimalną pianę i delikatnie pachniały. Jednak nie wrócę do nich.

 Bomb Cosmetics, kula do kąpieli - to wynalazek, który był tak śliczny, że żal było go zużyć, ale w końcu mówię sobie, że po co mi kosmetyk skoro będzie stał na półce? No i zużyłam. Kula wystarczyła mi na dwa użycia, ale dlatego, że jedna część nie chciała się rozpuścić i za drugim razem musiałam jej pomóc. Ślicznie pachniała, taki świeżym praniem i cukierkami, robiła piankę a w dodatku ciało nie było tak suche, jednak też nie nawilżone. Bomby możecie kupić TUTAJ, myślę że kupię sobie jeszcze jakieś dla uprzyjemnienia wieczorów : )
Tak polubiłam to zdjęcie, że macie je w powiększeniu
Full Mellow, babeczka Citrus Madness - pachniałyście kiedyś cytryną z cukrem? Zapewne nie! No i tu macie możliwość. Skład babeczki 100% naturalny z dużą olejków oraz masłem shea, mango i avocado. Babeczka pachnie tak intensywnie, że ja i cała łazienka były w zapachu takiej soczystej cytryny <3 To kolejny raz kiedy full mellow to mój ulubieniec! Babeczka rozpuszcza się do końca i delikatnie nawilża ciało. Jedyny jej minus to fakt, że się skończyła ! Tą możecie kupić TUTAJ i na pewno jeszcze zamówię inne cuda ze sklepu, bo mają np.  Bubble Bary ! <3
Kej, Olejek pomarańczowy - ma przepiękny, mocny zapach. To taka prawdziwa pomarańcza, słodka, a zarazem gorzkawa. Dodaję 3 krople na kąpiel i mogę się delektować zapachem. Żadnych właściwości pielęgnacyjnych nie zauważyłam, ale zapach uwielbiam i wiem, że muszę się w większą ilość zaopatrzyć olejków eterycznych.  Ten dostaniecie TUTAJ za 5 złotych, a wystarcza wam na wiele kąpieli.

A wy lubicie kąpiele? Macie jakieś swoje ulubione uprzyjemniacze, czy raczej stawiacie na standardowe płyny? A może wolicie prysznice?