Jeśli miałabym wybrać typ ulubionego smarowidła do ciała to bez wątpienia byłoby to masło! Świetne nawilżenie i cudowne zapachy. Czego chcieć więcej? No cóż niestety nie każde masło jest tak idealne. A dzisiaj poznacie kolejną pozycję, którą wypróbowałam na swoim ciele. Gotowe na poznanie malinowego masełka?
Opakowanie to jak u Bomb Cosmetics bywa jest identyczne jak inne. Prosty kubeczek, przypominajacy ten od lodów. Szata graficzna przykuwa oko i jest taka radosna! Masła w słoiczkach/kubeczkach to dla mnie najlepsze rozwiązanie, bo nie ma żadnego problemu by je wydostać (miałam masło do ciała w tubce i wierzcie mi był to dramat!). Na moim opakowaniu nie ma naklejki po polsku, dlatego nauka angielskiego w takich przypadkach jest ważna : )
Skład jest przyjemny i nie uświadczymy tu parafiny. Jednak jedyne co mnie martwi to ten zapach tak wysoko w składzie! Mamy tu masło shea, emulgator, kolejny emulgator, zapach, konserwant, olej ze słonecznika, substancja filmotwórcza, dalej mamy substancje w tak małych ilościach, że nie wiem czy warto o nich wspominać, bo jest ich mniej niż 1%.. Przy końcu znajdziemy jeszcze olejek ylang yang oraz jaśminowy.
Co do zapachu to muszę przyznać, że jest wprost bajeczny! Tak dokładnie pachną lody malinowe! I serio, gdyby jeszcze miało taki smak to zapewne skończyłoby w mojej buzi! Konsystencja jest bardzo treściwa, gęsta jednak nie zajmuje mu dużo czasu wchłanianie. Jedyne co mi przeszkadza w konsystencji tego masła poznacie w działaniu. I wiecie nie wiem czy tylko ja tak mam, ale masło mi schodzi natychmiastowo, gdybym się codziennie nim smarowała to by wystarczyło na max 2 tygodnie.
Z dostępnością kosmetyków tej marki jest niezbyt dobrze. Niestety znajdują się w nielicznych sklepach internetowych i rzadko kiedy w stacjonarnych. Ja swoje mam z Zielonej Mydlarni w Katowicach, ale niestety wycofali się ze sprzedaży tych kosmetyków. Masło kosztuje 40 złotych, co w sumie przekładając na wydajność nie jest zadowalającym wynikiem.
Najważniejsze jednak jest działanie. I w sumie nie mogłabym się do niczego przyczepić. Dzięki 30% zawartości masła Shea świetnie nawilża i wygładza skórę. Pozostawia ją miękką w dotyku nawet na dwa dni. Zapach utrzymuje się na skórze bardzo długo i cała pościel i piżamka nim pachnie. Mimo dość treściwej konsystencji masło świetnie rozprowadza się na skórze i szybko wchłania. Zapewne zastanawiacie się gdzie jest tu haczyk? Masło ma być "rozświetlające", "nadające blasku". Na stronach sklepów, które sprzedają te masło jest napisane, że jest w nim drobiniutki złoty brokat, który ma dodać elegancji? I wiecie co? To nie jest drobniutki brokat! W żadnym wypadku, to normalny chamski brokat i to w kolorze różowego złota. Zamiast wyglądać to przyjemnie dla oka, wygląda tandetnie. W sumie Caryca też nie jest tym faktem zachwycona, bo za każdym razem chodzi z brokatem na futrze. Co gorsza migruje on wszędzie! Nie tylko z mojego ciała na Carycę, ale na moje ubrania, twarz, ludzi spotkanych na uczelni. W świetle dziennym mam wrażenie, że wygląda to bardziej jak brud, niż jak brokat. Niestety to przekreśla u mnie całkowicie ten produkt, bo ani ja ani mój kot nie jesteśmy zadowolone z tego, że błyszczymy. Taki drobny mankament, a u mnie przekreślił to masło. Niestety fajne opakowanie, cudowny zapach, świetna konsystencja, bardzo dobre działanie. A cena i ten okropny brokat przekreśla wszystko. Na zdjęciu poniżej pokazałam wam ile brokatu uzyskujemy z małej ilości produktu. Ah i zapomniałam ten brokat jest tak diabelski, że nie chce się zmyć pod prysznicem!
Widzicie to?! Jakaś totalna masakra! Jednak jeśli potraficie żyć z brokatem to może warto rozpieścić się takim smarowidłem? A może miałyście to masełko?
Pamiętajcie też o rozdaniu na moim blogu! Czasu zostało już niewiele!
No chyba bym sie poplakala jakbym miala sie swiecic jak choinka caly czas!
OdpowiedzUsuńBrokat? u mnie od razu skreślone! balsamuje sie codziennie wiec 2 tygodnie uzywania za 40 zl mnie tym bardziejj nie skusza ;)
OdpowiedzUsuń40 zł za balsam ? raczej bym się nie skusiła ;)
OdpowiedzUsuńOj, ze względu na ten brokat, na pewno nie kupię!
OdpowiedzUsuńJuż czuję ten zapach, kusisz :D
OdpowiedzUsuńBrokat nawet mi nie przeszkadza, ale 40zł na taką pojemność hmm biorąc pod uwagę, że to masełko to chyba się skuszę ;)
Mam mus do ciała o zapachu orchidei z tej firmy, ale jeszcze nie otworzyłam. Mam nadzieję, że nie znajdę w nim takiego brokatu :)
OdpowiedzUsuńMasło pewnie by mi się spodobało gdyby nie ten brokat:O
OdpowiedzUsuńZnam inne wersje, które nie mają tych drobin i były całkiem, całkiem :) wiem, że są jeszcze z niebieskim i srebrnym brokatem, taka męcząca tęcza ;)
OdpowiedzUsuńHahahaha Caryca byłaby niesamowicie zadowolona z nowego koloru brokatu. W sumie srebrny i niebieski lepiej by do niej pasowały : p
UsuńZapach mocno kuszący, ale ten brokat przekreśla wszystko, szkoda, że go tam nasypali ;-)
OdpowiedzUsuńo rety, paskudztwo. a brokat rzeczywiście konkretny :) byłam ciekawa, jak Ci się zapach podoba – ja miałam malinowe masło pod prysznic od nich i w sumie nie było złe, ale nie zakochałam się. a już najgorsze było masło myjące waniliowe z wyraźnie wyczuwalnym aromatem zjełczałego łoju. koszmar!
OdpowiedzUsuńBrokat brokatem,ale wygląda smacznie i pewnie pięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuńWlasnie sie zastanawialam, co to za drobinki, przez chwile myslalam, ze to peeling gruboziarnisty :-P
OdpowiedzUsuńbrokat? to ja dziękuję :)
OdpowiedzUsuńhmmmm a myslałam ze bedzie to fajny kosmetyk!
OdpowiedzUsuńKurcze a ostatnio chciałam kupić właśnie to masło i cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo chyba by mnie krew zalała jakbym widziała ten brokat
OdpowiedzUsuńNo to masz szczęście, bo brokat starszny jest :(
Usuńmnie już od jakiegoś czasu kuszą kosmetyki Bomb Cosmetics, ale jakoś nie zawsze cena mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńTo fakt cena nie zachęca, ale np działanie ostatnio opisywanej maski wynagradza wszystko!
UsuńUwielbiam takie masełka <3
OdpowiedzUsuńBrokat straszny :P ale wąchałabym :D
OdpowiedzUsuńfajnie to wszystko się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
xo xo xo xo xo
Niestety dla mnie niezbyt, bo ja nie lubie brokatu na sobie :(
Usuńłee lipa z tym brokatem, i jeszcze wydajność słaba... ale zapach musi być super :)
OdpowiedzUsuńZapach jest bombowy! Idealny i genialny!!!
UsuńNie przepadam za kosmetykami do ust,które zawierają BROKAT :-/
OdpowiedzUsuńAle to jest masło do ciała tak jak w tytule napisałam chociażby :) ja brokatu co prawda nigdzie nie lubie, ale to jest do ciała :)
UsuńPatrzę sobie masło shea, cud nawilżacz... a tu nagle brokat! Nie chcę bawić się w Edwarda ze zmierzchu. Będę omijała szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńPrzy tym Edward to pikuś!
UsuńBrokat? :O Ale wymyślili...
OdpowiedzUsuńMogli cokolwiek tam dać, jakas mike czy cos, a wybrali brokat.. Masakra No nie? : p
UsuńMusi pachnieć obłędnie <3 ale brokat mnie odrzuca :D
OdpowiedzUsuńPachnie na pewno pięknie jak większość ich kosmetyków. Jednak mnie one niezbyt kuszą, a ten brokat to już zupełnie nie moja bajka ;/
OdpowiedzUsuńMalina to nie mój zapach,, no i z brokatem niezbyt się lubię
OdpowiedzUsuńZ tym brokatem to raczej u mnie odpada :D
OdpowiedzUsuńMarzy mi się coś od Bomb Cosmetics. :)
OdpowiedzUsuńMoże uznali, że to teraz modne... tak się świecić jak Edward xd ale z drugiej strony zapach musi być świetny :)
OdpowiedzUsuńTen brokat to trochę przesada :/ ale te kosmetyki mają piękne zapachy :)
OdpowiedzUsuńJa myślałam, ze moje malinowe mało z Balneokosmetyków będzie tak pachniało, a pachnie owocami leśnymi a nie smyki malinami ._.
OdpowiedzUsuńSamymi, a nie smyki - autokorekta -.-'
UsuńŁadni, pięknie i ten chamski brokat mnie zniechęcił ;/
OdpowiedzUsuńZapowiadało się super, a tu to brokacisko wyskoczyło, nie spodziewałabym się takiego typowego brokatu (jakiego pewnie dzieci używają na plastyce) w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńbrokatowi mówię stanowcze nie, ale zapach bym pewnie pokochała :)
OdpowiedzUsuńnie miałam i nie skuszę się :P ten brokat mnie skutecznie odstraszył, chociaż chciałabym mieć takie malinowe masełko :)
OdpowiedzUsuń