Za 4 dni jadę do domu i nie mogę się doczekać. W końcu spędzę czas z moją Julcią. Nie widziałyśmy się 1,5 miesiąca - a to oznacza, że to największy okres rozłąki w naszym życiu...Trzeba zatem napisać notki na zapas, żeby móc z nią się bawić :)
Dzisiaj kilka słów o szamponie Gliss Kur. Wiecie, że ja szamponów drogeryjnych nie lubię, prawda? Wiecie, że nieprzeźroczyste szampony się u mnie nie sprawdzają. Wiecie, że szampony Schwarzkopfa robią mi masakrę na głowie? To wytłumaczcie mi, czemu ten szampon okazał się taki genialny?!
Szampon otrzymujemy w fioletowej, nieprzeźroczystej butli, przez co jest problem z określeniem ile go zostało wewnątrz. Jednak myślę, że nagłe denko nas nie zaskoczy, ponieważ wyczuwamy ciężkość produktu. Butla zamykana jest na klik, na którym nie stracimy paznokci.
Składem nie powala. Mamy tu i SLS i silikony. Ale prócz tego betainę, kwas hialuronowy, pantenol, keratynę, olej jojoba. Szału nie ma i wg mnie to po prostu zwyczajny składowo szampon drogeryjny, który powinien mi obciążać włosy i powodować, że nie mam ochoty wychodzić z domu.
Zapach tego szamponu jest bardzo intensywny. Trochę słodki, jednak najbardziej wybija się tu nuta męska. Jeśli macie mężczyzn w domu to myślę, że spokojnie będą wam go podkradać. Zapach utrzymuje się na włosach mimo nałożonej odżywki.
Jest dość gęsty, o barwie fioletowo perłowej. Gdy to zobaczyłam pomyślałam sobie "oho będzie tłuszcz na włosach". Nie trzeba go wiele, by umyć nim włosy, przez ta butla starczy mi na kilka miesięcy. Świetnie się pieni i zmywa oleje.
Za butlę 400 ml zapłacimy ok. 16 złotych, co nie jest sporym wydatkiem, jeśli policzymy dodatkowo jego wydajność to wychodzi ok 6 złotych na miesiąc. Z dostępnością też nie mamy problemu, bo produkty Gliss Kur znajdziemy w każdej drogerii i hipermarkecie.

Co do działania jestem pozytywnie zaskoczona. Nie sądziłam, że ten szampon będzie dawał tak szałowy efekt. Oczywiście nie jest to szampon na co dzień, jednak gdy wychodzimy i chcemy dobrze wyglądać to jest to idealny wybór. Świetnie zmywa oleje i ciężkie maski. Nie plącze włosów, ani nie puszy ich (uwaga na keratynę!). Włosy po użyciu szamponu są miękkie i ujarzmione. Nawet te włosy, które zawsze się puszą są ujarzmione. Delikatnie prostuje włosy, jednocześnie nie obciążając ich. Nadaje im fakturę oraz objętość u nasady. Nie przedłużył ich świeżości, ale też nie skrócił za co plus. Raczej wątpię w to, że szampon może zregenerować i wzmocnić włosy, ale poprawia ich wygląd. Na większe wyjścia, czy też raz na jakiś czas, gdy chcemy wyglądać jak ludzie POLECAM. Zapewne zainteresują się nim osoby kręconowłose jak i te z falowanymi włosami, które pragną by ich włosy były miękkie i błyszczące. Polecam całym sercem i podpisuję się pod nim wszystkimi swoimi czterema kopytkami!

Miałyście ten szampon? A może u was wcale się nie sprawdził? Ja jestem nim zachwycona i mogę uznać, że to jeden z niewielu szamponów drogeryjnych, które mnie miło zaskoczyły.